Rzecznik dyscyplinarny sędziów Piotr Schab przejął z Sądu Apelacyjnego w Katowicach sprawę sędziego Arkadiusza Cichockiego wszczętą po publikacji na temat grupy "Kasta" – dowiedział się portal tvn24.pl. Schab przejął też dwa inne postępowania z warszawskiego sądu okręgowego dotyczące sędziów Łukasza Piebiaka i Jakuba Iwańca.
O przejęciu dwóch podstępowań napisały "Gazeta Wyborcza" i Onet, który w sierpniu ujawnił, że urzędnicy resortu sprawiedliwości – będący wtedy wiceministrem Łukasz Piebiak i jego podwładny Jakub Iwaniec – mieli stać za zorganizowanym hejtem wobec sędziów krytykujących zmiany w wymiarze sprawiedliwości.
Postępowanie w sprawie obu sędziów, którzy po publikacji musieli odejść z Ministerstwa Sprawiedliwości i wrócili do warszawskiego sądu okręgowego, prowadził tamtejszy rzecznik dyscyplinarny. Zostało ono jednak przejęte przez sędziego Piotra Schaba, jako ogólnopolskiego Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych.
Schab tłumaczył w oświadczeniu, że podjął czynności wcześniej, bo już w sierpniu. "Czynności podjęte zostały szereg dni przed żądaniem wszczęcia postępowania dyscyplinarnego przez kolegium SO w Warszawie" – podkreślił.
"Prowadzenie przez rzecznika dyscyplinarnego przy SO działań w tożsamej sprawie nie było dopuszczalne" - dodał.
Schab przejmuje postępowanie sędziego z Gliwic
Nie są to jedyne postępowania dotyczące afery hejterskiej, które sędzia Schab przejął. Robert Kirejew, rzecznik prasowy Sądu Apelacyjnego w Katowicach w odpowiedzi na pytanie tvn24.pl poinformował, że rzecznik przejął postępowanie wszczęte w sprawie sędziego Arkadiusza Cichockiego, który był na tzw. delegacji w katowickim sądzie apelacyjnym.
Rzecznik tego sądu tłumaczył, że po opublikowaniu przez Onet materiałów "wskazujących na podejmowanie w przeszłości przez Arkadiusza Cichockiego zachowań niegodnych sędziego", zastępca rzecznika dyscyplinarnego działający przy Sądzie Apelacyjnym w Katowicach "zainicjował czynności wyjaśniające w tej sprawie".
- Jest to pierwszy, wstępny etap procedury dyscyplinarnej mogący prowadzić do postawienia zarzutu popełnienia przewinienia dyscyplinarnego – podkreślił Kirejew, który dodał, że "niedługo później" Piotr Schab "wystąpił o przekazanie mu akt tej sprawy i stosowne dokumenty zostały przesłane do Warszawy".
- Rzecznik Dyscyplinarny Sędziów Sądów Powszechnych może zdecydować o przejęciu tego postępowania do osobistego prowadzenia bądź do prowadzenia przez któregoś z jego zastępców – zaznaczył Kirejew, przypominając, że delegacja Cichockiego w sądzie apelacyjnym została zakończona.
Sposób na "blokowanie" postępowań dyscyplinarnych
Zdaniem pragnącego zachować anonimowość rozmówcy tvn24.pl związanego z wymiarem sprawiedliwości na Śląsku, przejęcie postępowań sędziów związanych z "Kastą" przez Schaba to najlepszy sposób na ich zablokowanie.
- On sam jest związany z tą władzą i krzywdy im nie zrobi, a blokuje w ten sposób postępowania wszczynane przez niezależnych rzeczników dyscypliny na niższym szczeblu, bo nie mogą się toczyć dwa równoległe postępowania dotyczące jednej osoby – wyjaśnił prawnik.
11 września portal tvn24.pl zapytał Piotra Schaba, czy wobec sędziów, których nazwiska pojawiały się w kontekście afery hejterskiej, toczą się obecnie jakiekolwiek postępowania dyscyplinarne. Po dwóch tygodniach ponowiliśmy prośbę o udzielenie odpowiedzi na pytania. Do czasu publikacji tekstu odpowiedź nie nadeszła.
Sam Schab pytany pod koniec sierpnia przez dziennikarkę TVN24 o postępowania odpowiedział, że postępowania dyscyplinarne nie są wszczynane "na podstawie doniesień prasowych", ale na podstawie materiałów dowodowych, które muszą być zweryfikowane.
- Ustawa określa termin miesięczny dla wstępnego zweryfikowania podstaw wszczęcia postępowania dyscyplinarnego – wyjaśniał wtedy Schab, podkreślając, że jest to "termin instrukcyjny", który w razie potrzeby może być przedłużony.
Cichocki w tekście Onetu
O sędzim Cichockim zrobiło się głośno po publikacji Onetu. Według portalu to właśnie w konwersacji w grupie "Kasta" na WhatsUpie porównał on pierwszą prezes Sądu Najwyższego Małgorzatę Gersdorf do swojego psa. "Miałem kiedyś jamnika, suczkę. Brysia też czasem miała taką minę. Ale po wyprowadzeniu jej przechodziło. Może po prostu wyprowadzić trzeba?" - miał pytać Cichocki, komentując zamieszczoną na grupie fotografię Gersdorf.
"Gazeta Wyborcza" ujawniła korespondencję Cichockiego z hejterką Emilią, która miała blisko współpracować z ówczesnym wiceminister Piebiakiem i współodpowiadać za zorganizowanie akcji hejterskiej wymierzonej w niektórych sędziów krytykujących zmiany w wymiarze sprawiedliwości.
Jak pisała "GW" na początku marca 2019 roku, kobieta opublikowała na Twitterze zdjęcie przedstawiające nagiego mężczyznę z podpisem "Sędzia GLIWICE Arkadiusz Cichocki". Wpis został niedługo potem usunięty, a Cichocki złożył rezygnację, która została 13 marca przyjęta przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę.
Oświadczenia Piebiaka, Cichockiego i Iwańca
Cichocki został pod koniec sierpnia odwołany przez ministra sprawiedliwości z delegacji do Sądu Apelacyjnego w Katowicach. Obecnie jest sędzią Sądu Okręgowego w Gliwicach, ale nie orzeka, bo jest na zwolnieniu lekarskim.
Jak powiedział konferencji prasowej 6 września pełnomocnik sędziego Cichockiego - adwokat Piotr Urbanek - w jego ocenie z oświadczenia sędziego wynika, że Emilia S. co najmniej od listopada ubiegłego roku, a jeszcze przed tym, gdy media zaczęły od niej otrzymywać materiały, "zaczęła współdziałać z osobami trzecimi".
- To spowodowało całą lawinę zdarzeń, między innymi nękanie pana sędziego Arkadiusza Cichockiego, manipulowanie jego świadomością, a w końcu to spowodowało w sposób perfidny i zaplanowany kolejność publikacji na zmanipulowanych materiałach, które otworzyły aferę tak zwanej farmy trolli - stwierdził mecenas Urbanek.
Sędzia Cichocki nie chciał mówić na temat powiązania swojej dymisji ze zdjęciami, a pytających odsyłał do organów ścigania.
Wiceminister Łukasz Piebiak po doniesieniach medialnych poinformował, że podaje się do dymisji. Wyjaśniał, że robi to "w poczuciu odpowiedzialności za powodzenie reform, którym poświęcił cztery lata ciężkiej pracy". Zapewnił, że będzie z determinacją bronić swojego dobrego imienia.
Sędzia Jakub Iwaniec wydał z kolei w sierpniu oświadczenie. "Nigdy nie podejmowałem działań, które są mi przypisywane w materiałach i publikacjach prasowych, a które miały na celu zdyskredytowanie jakichkolwiek innych sędziów" - zapewnił. Zapowiedział, że "niezwłocznie" podejmie kroki prawne "w celu przeciwdziałania naruszeniom dóbr osobistych, w tym czci, dobrego imienia oraz renomy sędziego" - napisał.
Autor: Grzegorz Łakomski / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24