Sprawę zabrudzonych strzykawek otrzymała dziś prokuratura w Lublinie. Śledztwo ma dotyczyć sprowadzenia zagrożenia życia i zdrowia wielu osób. Winnych szuka też minister Religa.
Prokuratorzy zajmą się zarówno okolicznościami zanieczyszczeń strzykawek, jak i przyczyną niepowiadomienia właściwych służb przez personel radomskiego szpitala i dystrybutora strzykawek.
Sprawą wcześniej zajmowała się prokuratura w Radomiu, jednak podczas jej śledztwa mogło dojść do zaniechań, stąd decyzja o przeniesieniu. Opieszałość prokuratury w Radomiu, która znała sprawę od grudnia, zostanie wyjaśniona w postępowaniu dyscyplinarnym.
Prof. Zbigniew Fijałek, dyrektor Narodowego Instytutu Leków nie ma wątpliwości, że strzykawki mogły być niebezpieczne dla pacjentów. Instytut otrzymał z prokuratury cztery strzykawki do badań. We wszystkich był pył, a w niektórych resztki owadów. - Strzykawki nie były jałowe, czyli ewentualne zastosowanie takich strzykawek mogłoby stanowić zagrożenie dla pacjentów - powiedział Fijałek.
Zdeterminowany znaleźć winnych jest minister zdrowia Zbigniew Religa. - Wchodzimy na drogę karną - powiedział na konferencji prasowej i dodał, że personelowi odpowiedzialnemu za dopuszczenie strzykawek do użycia grożą kary wysokiego więzienia. Dotyczy to także tych pracowników szpitala w Radomiu, którzy o zjawisku wiedzieli, ale nie poinformowali przełożonych.
Minister uspokajał jednak, że "afera strzykawkowa" nie jest w żadnym wypadku tak groźnym precedensem jak "afera corhydronowa": - To są dwie różne rzeczy. W aferze corhydronowej mieliśmy do czynienia z niedoskonałym prawem. Jak podkreślił Religa, w przypadku zanieczyszczonych strzykawek personel medyczny radomskiego szpitala nie powiadomił urzędu rejestracji produktów leczniczych. Złożył natomiast doniesienie do prokuratury, która prowadzi śledztwo w tej sprawie. - Prokuratura i policja nie mają obowiązku zawiadamiania urzędu rejestracji - zaznaczył Religa.
Środowy "Dziennik" poinformował, że do polskich szpitali trafiły strzykawki jednorazowe wyprodukowane przez koncern Becton Dickinson, które były zabrudzone resztkami owadów i czarnym pyłem. W grudniu 2006 roku jakość strzykawek zakwestionował szpital w Radomiu. Większość strzykawek została zwrócona producentowi, o sprawie poinformowano prokuraturę. Szpital w Radomiu nie powiadomił jednak Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, do czego zmuszało go prawo. Informacji o problemie nie przekazał URPL także producent ani dystrybutor.
W oświadczeniu, którego treść odczytano podczas konferencji, producent strzykawek poinformował, że wycofuje z Polskie partie serii 0607186 BD Discardit II. Firma informuje także o "intensywnych działaniach wyjaśniających". Ze wstępnej oceny wynika, iż problem ma bardzo ograniczony zasięg i dotyczy jednej partii strzykawek wyprodukowanej w Hiszpanii. Według producenta strzykawek, nie odnotowano żadnego przypadku negatywnych skutków zdrowotnych wywołanych ich stosowaniem.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24