Napisałem list prywatny do Jarosława Kaczyńskiego, że wychowanie młodzieży na nieprawdziwej historii, na kłamstwach i na fałszerstwie to bardzo niedobry kierunek - mówił w "Faktach po Faktach" powstaniec warszawski Stanisław Aronson, pseudonim "Rysiek". Oceniając ataki na uczestników białostockiego Marszu Równości, Aronson zauważył, iż "nie było widać na tych demonstracjach, że była chęć władzy, żeby to zatrzymać".
W czwartek przypada 75. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego.
Gość "Faktów po Faktach" Stanisław Aronson - "Rysiek" był oficerem Armii Krajowej w stopniu podporucznika i członkiem elitarnej jednostki Kedywu "Kolegium A" Okręgu Warszawskiego AK. Po II wojnie światowej walczył w siłach zbrojnych Izraela.
"Fabrykuje się historię"
Aronson, podkreślając rolę poszanowania wolności i tolerancji, powiedział, że "tutaj chodzi o wizerunek państwa, chodzi o to, gdzie jesteśmy, gdzie jest Polska, z kim chce być i jaka chce być".
Powstaniec stawiał pytanie: czy "Polska chce być tylko dumna i pełna pychy, i pełna megalomanii" czy też "chce być otwartym demokratycznym państwem". - To idzie w odwrotnym kierunku - ocenił.
Wyjaśnił, że ma na myśli to, jak "fabrykuje się historię". - Historię Powstania, historię Wyklętych... To są kłamstwa za kłamstwami - powiedział Aronson. - Nie ma kto na to już odpowiedzieć - dodał.
- W AK przewagę miała inteligencja i dążyli w kierunku pewnej demokracji. A ten kierunek, w którym idzie teraz Polska, to nie jest ten kierunek. To jest kierunek niedaleko faszyzmu - przekonywał. - Napisałem list prywatny do Jarosława Kaczyńskiego - nie dostałem odpowiedzi, to było parę lat temu - że wychowanie młodzieży na nieprawdziwej historii, na kłamstwach i na fałszerstwie to bardzo niedobry kierunek - mówił.
"Polskie społeczeństwo zaczyna zapominać, czym kończy się nienawiść"
20 lipca podczas białostockiego Marszu Równości kontrmanifestanci, w tym przedstawiciele środowisk kibicowskich, rzucali w stronę uczestników kamieniami, petardami, jajkami i butelkami oraz wykrzykiwali obraźliwe słowa.
Przedstawiciele powstańców warszawskich po tych wydarzeniach wystosowali apel. Napisali, że "z oburzeniem przyjęli wydarzenia w Białymstoku, bo każdemu należy się szacunek i godność" oraz że "nie ma zgody na poniżanie mniejszości seksualnych w kraju, w którym homoseksualiści byli zabijani przez faszystów za swoją odmienność". "Te wydarzenia pokazują, że polskie społeczeństwo zaczyna zapominać, czym kończy się nienawiść. W Białymstoku obudziły się najgorsze instynkty osób, które odczłowieczały drugiego człowieka. Takie wydarzenia przypominają te z sprzed II wojny światowej i nie mogą zostać niezauważone bądź przemilczane" - napisali. - Podzielam to zdanie. Dodałbym, że nie było widać na tych demonstracjach, że była chęć władzy, żeby to zatrzymać - skomentował "Rysiek". - Władza nie chciała mocno w nich uderzyć, bo to jest ich elektorat. Ten elektorat ciemnego społeczeństwa, które popierało te demonstracje, ten pogrom w Białymstoku - zaznaczył. O 75. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego Aronson powiedział, że "to rocznica pamięci tych, którzy zginęli, a nie zwycięstwa". - Pamięci tych, którzy zginęli, a może mogli nie zginąć. Pamięci, że Polska nie była żadną potęgą, która mogła sama walczyć i ona była częścią organizacji podziemnej w Europie, która stawiała się okupantowi - mówił.
Autor: akw//rzw//kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24