Upał taki, że nawet pot nie zdąża spłynąć, a człowiek już jest suchy. Brak schronienia i morderczy wysiłek. To Badwater, najtrudniejszy ultramaraton na świecie. Na pustyni w Stanach Zjednoczonych, nieopodal jeziora Badwater w Dolinie Śmierci, w najgorętszym miesiącu roku biegacze pokonują 217 km. W grupie śmiałków chce się znaleźć Polak Darek Strychalski z Łap pod Białymstokiem.
I chociaż już dla zwykłego biegacza Badwater to niemal samobójstwo, Darek ma jeszcze trudniej. W wieku 8 lat został potrącony przez ciężarówkę. Po tym wypadku niedowidzi na jedno oko, ma przykurcz prawej ręki i niedowład prawej nogi.
"Pewnego dnia zacząłem biegać"
- Przeszedłem kilka operacji, początkowo nie mogłem chodzić, ale po wielu latach rehabilitacji odzyskałem częściową sprawność, a pewnego dnia - pomimo ruchowych ograniczeń - zacząłem biegać. I tak od ponad 10 lat regularnie biorę udział w maratonach, a od jakiegoś czasu również ultramaratonach - opowiada Darek Strychalski.
Stopniowo wydłużając biegowe dystanse, dwa lata temu Darek trafił na, uznawany przez większość biegaczy za najtrudniejszy na świecie, ultramaraton Badwater w kalifornijskiej Dolinie Śmierci.
Zawody rozgrywane są na dystansie 217 kilometrów, na których pokonanie uczestnicy mają dwie doby. Termin? Najtrudniejszy z możliwych - lipiec. To wtedy w Dolinie Śmierci jest najgoręcej: 50-55 stopni w dzień i nawet 40 w nocy. - Chodzi o to, żeby było jak najtrudniej - tłumaczą organizatorzy.
Pierwszy start, pierwsze błędy
Pierwszy start na tym morderczym dystansie Darkowi Strychalskiemu nie wyszedł. Po wielogodzinnej walce z udarem słonecznym i przekroczeniu limitów czasowych, na 115. kilometrze biegacz musiał zejść z trasy.
- Wielokrotnie wracam myślami, gdzie popełniłem błąd. Czy w treningach, czy bardziej było to spowodowane błędami logistycznymi - zastanawia się w rozmowie z tvn24.pl. I wymienia przypuszczalne przyczyny porażki: krótkie przystosowanie się do zmiany czasu, brak aklimatyzacji w wysokiej temperaturze (na miejsce przyjechał o 12 w południe, a już o 6 rano następnego dnia stanął na linii startu), czy też problem z dokładnym przetłumaczeniem regulaminu: okazało się, że cały ekwipunek (woda, jedzenie) trzeba mieć ze sobą, bo na punktach kontrolnych nie ma stacji żywieniowych. - My zaś mieliśmy batony, żele, za małą ilość wody. Na takim czymś nie da się daleko zajechać - tłumaczy.
Trening na pustynne warunki
- Fizycznie i kondycyjnie byłem bardzo dobrze przygotowany. Chociaż przygotowywałem się wyłącznie na nizinach, ponosząc jak najniższe koszty - mówi Darek Strychalski.
I wylicza: - Robiłem dziennie 2-3 treningi, pokonując ok. 40-60 km, sześć dni pod rząd - opowiada. Chodziło o to, żeby przyzwyczaić organizm do dystansu, jaki ma pokonać na Badwater. Darek znalazł też sposób na przystosowanie się do wysokiej temperatury. - Ubierałem się ciepło, w długie getry, bluzę biegową, ortalion, czapkę nawet jak temperatura wynosiła powyżej 20 st. C. Po każdym biegu wchodziłem do namiotu, była to tzw. "sauna domowa" - tłumaczy w rozmowie z tvn24.pl.
Badwater - Powrót. Do piekła
Na miejscu było o wiele straszniej niż w czasie treningów. - Było to piekło na ziemi, temperatura 50-55 stopni, żadnego schronienia, tylko szosa, niewielkie kępy traw, żadnego stworzenia. Żar lał się z nieba, wiatr tak wysuszał ciało, że potu nie było widać, byłem błyskawicznie suchy - mówi Darek.
Od momentu, gdy dwa lata temu okazało się, że musi zejść z trasy, Darek Strychalski wiedział, że to nie koniec jego zmagań z morderczym dystansem. - Powrót do Badwater stał się najważniejszym celem mojego biegowego życia - mówi. Żeby zrealizować ten plan, korzystając z pomocy znajomych, uruchomił więc stronę projektu, na której zbiera pieniądze na swoje przedsięwzięcie. Potrzebne jest 35 tys. zł i wygląda na to, że jest szansa, by kwotę tę udało się uzbierać. Do teraz udało się zgromadzić ponad 11 tys. zł. Więcej szczegółów i informacje o zbiórce pieniędzy na stronie http://polakpotrafi.pl/projekt/badwater.
Niech Darek będzie przykładem
Oprócz tego, że Darek powinien móc spełnić marzenie, pojechać na ultramaraton Badwater i pokazać wszystkim, że można pokonać własne słabości, jest jeszcze jeden powód, dla którego przedstawiam Wam tego człowieka. Ten powód to motywacja do pokonania własnych słabości i ograniczeń. Jeżeli więc na przykład zastanawiacie się, czy dziś jest odpowiedni dzień na trening, albo czy czasem nie za bardzo pada albo nie jest za zimno/za gorąco, odpowiedź na Wasze wątpliwości jest jedna: IDŹCIE BIEGAĆ! Bez dyskusji!
Autor: Katarzyna Karpa
Źródło zdjęcia głównego: Dominik Kaczorek