Piecioletni chłopiec ponad cztery godziny czekał na pomoc i transport do innego szpitala. Odesłał go tam chirurg dziecięcy, który przez telefon ocenił stan dziecka i stwierdził, że nie może mu pomóc. Chłopiec już trzeci tydzień walczy o życie. Okazuje się, że oddziały chirurgii w tamtejszym szpitalu działają niezgodnie z przepisami, co potwierdza NFZ oraz konsultanci krajowi. Wspomniany lekarz nie czuje się winny, a dyrekcja placówki rozkłada ręce.
Szpital w Gostyniu to miejsce, w którym jak na dłoni widać smutny obraz tzw. medycyny powiatowej, działajacej na granicy prawa, ustalanego setki kilometrow stąd.
- To jest kwestia organizacyjnego kształtu tego szpitala, który, jak widać, jest nieprawidłowy. Należałoby się zastanowić nad sensem istnienia tego szpitala - uważa prof. Juliusz Jakubaszko, były konsultant ds. medycyny ratunkowej.
Pechowy szpital
Pewnie o szpitalu w Gostyniu nikt by nie uslyszał, ale niespełna miesiąc temu przywieziono tu chłopca, który do tej pory walczy o życie.
Pięcioletni Adam ma już za sobą trzecią operację w specjalistycznej klinice w Poznaniu. Kilka dni temu lekarze wybudzili go ze śpiączki, ale jego stan dalej jest poważny.
Bez specjalisty
Wszystko po tym jak na początku sierpnia chłopca przewieziono do szpitala powiatowego w Gostyniu. Dopiero na miejscu okazało się, że na dyżurze chirurga dziecięcego nie było, choć oddział jest...
Feralnego dnia w szpitalu dyżur pełnił tylko chirurg ogólny, bo ten dziecięcy jest w szpitalu tylko w dni powszednie i tylko do godz. 15.30. Chłopca z wypadku przywieziono w sobotę. - Nie do pomyślenia jest, aby szpital wieloprofilowy, z oddziałem chirurgii dziecięcej, w kraju UE nie miał dyżurnego specjalisty - podkreśla Jakubaszko.
Dyrektor placówki twierdzi, że uzgodnienia w myśl których chirurg pełni dyżury tylko w określone dni, były znane NFZ i obowiązywały od dawna. - NFZ akceptował dyżur łączony - przekonuje Lech Schaefer, dyrektor szpitala w Gostyniu.
Jednak NFZ zaprzecza, że akceptował stan niezgodny z procedurami. Dyrektor poznańskiego oddziały Funduszu na dowód przedstwia rozporządzenie ministra zdrowia, z którego wynika, że dyżuru chirurgii ogólnej i dziecięcej nie można łączyć. Ale dyrektor szpitala przekonuje, że chirurg specjalista jest cały czas pod telefonem i może być w każdej chwili "ściągnięty".
Powinien być
Właśnie z tym "ściągnięciem" lekarza był największy problem. Ostatecznie chirurg dziecięcy nie przyjechał. Decyzję co do losów 5-letniego chłopca podjął przez telefon.
Czy lekarz powinien przez telefon podejmować decyzję co z chorym dzieckiem? - Uważam, że powinien przyjechać, ale ja się dalej na ten temat nie będę wypowiadał - jasno deklaruje dyrektor szpitala.
Reporter "Czarno na białym" dotarł do lekarza, który tego feralnego dnia opiekował się rannym chłopcem i dzwonił do kolegi - chirurga dziecięcego. Czy lekarz powienien przyjechać? - Według mnie tak - uważa Maciej Burzyński, chirurg, który był na dyżurze w szpitalu. I dodaje: - Informowałem go o stanie dziecka - zaznacza lekarz.
Obraz Polski
Po dłuższych namowach chirurg dziecięcy zgadza się rozmawiać. - Tak praktycznie, to my nie mamy w umowie takiej gotowości. Także to nie jest to, że ja nie chciałem przyjechać, czy nie przyjechałem. Ja tego nie mam w umowie i tyle - deklaruje. I rozkłada ręce.
- Pan dyrektor jest na zastępstwie i nie zna nawet treści naszych umów - przekonuje lekarz. - Pan mi znajdzie punkt, w którym ja powinienem przyjechać na gotowości po południu - dodał chirurg w stronę dyrektora.
Inni lekarze są jednak zgodni - lekarz powinien przyjechać. Z poczucia odpowiedzialności. Tą na szczęście wykazał się w Gostyniu inny lekarz, ale pytanie o sens istnienia oddziału chirurgii dziecięcej jest niezwykle aktualne. A specjaliści przekonują, że Gostyń to nie przypadek odosobniony,
Autor: mn\mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24