Wyrok 25 lat więzienia usłyszała Beata Z. oskarżona o zabójstwo w latach 2000-2012 piątki swoich nowo narodzonych dzieci. Prokuratura wnioskowała o dożywocie dla kobiety. Jak uzasadniał sędzia, taka kara nosiłaby znamiona zemsty. Wyrok nie jest prawomocny.
Pierwsze zeznania, w których Beata Z. przyznała się do pięciu zabójstw, były kluczowe i to je sąd uznał za wiarygodne i przedstawiające prawdziwą wersję zdarzeń. - Chciała wyrzucić z siebie tę tragedię, którą cały czas w sobie nosiła - mówił w uzasadnieniu przewodniczący składu orzekającego, sędzia Jan Leszczewski. Sąd przyjął, że wszystkie dzieci urodziły się żywe, a o ciążach wiedział konkubent (w procesie odmówił składania wyjaśnień), ale do końca nie udało się ustalić, czy wiedzieli też inni mieszkańcy wsi. Przyjął też, że działania Beaty Z. były zorganizowane, kobieta ciąże ukrywała, zaprzeczała, gdy była o nie pytana, potem swoje działania planowała tak, by nikt nie widział porodu. Sędzia Leszczewski mówił, że 25 lat więzienia spełni rolę wychowawczą i ochroni zarówno skazaną przed popełnieniem podobnych przestępstw, jak i innych przed złem, które mogłaby im uczynić. Karę dożywocia, czego chciała prokuratura, uznał jednak za "noszącą znamiona zemsty", a - jak podkreślił - kara nie może być zemstą.
Obrona chciała uniewinnienia
- Materiał dowodowy uprawnia, a wręcz zobowiązuje do tego, aby zapadł wyrok skazujący - mówił w swoim końcowym wystąpieniu prokurator Janusz Sobieski z Prokuratury Okręgowej w Łomży. W jego ocenie, zabójstwa dzieci były zaplanowane, oskarżona działała z pełną świadomością, przy najwyższym stopniu premedytacji i z zamiarem bezpośrednim.
Z kolei adwokat oskarżonej, mec. Edyta Tawrel, w mowie końcowej wniosła o uniewinnienie kobiety od tych zarzutów. W swoim wystąpieniu pytała, gdzie są dowody, iż doszło do zabójstwa. Przywoływała m.in. opinie biegłych powołanych w tej sprawie i powtarzała, że często mówili oni o prawdopodobieństwie, a nie o pewności. W jej ocenie, prokuratura nie wykluczyła innych możliwych przyczyn śmierci dzieci, np. tego, że urodziły się z poważnymi wadami wrodzonymi, które doprowadziły do zgonu czy urodziły się martwe. Mec. powoływała się na zasadę domniemania niewinności oraz na fakt, że w procesie wszystkie niedające się usunąć wątpliwości powinny być rozstrzygane na korzyść oskarżonego. Krytykowała opinie biegłych, mówiła m.in. że były sporządzone pod "z góry założoną tezę", biegłym zarzucała wykorzystywanie nierzetelnych metod diagnozy. - To narusza prawo do obrony - mówiła mec. Tawrel, wnosząc o uniewinnienie. Sama Beata Z. też chciała uniewinnienia.
Przyznała się do zabójstw
Prokuratura Okręgowa w Łomży oskarżyła Beatę Z. o zabójstwo jej dzieci urodzonych w 2000, 2003, 2008, 2010 i 2012 r. - trzech chłopców i dwóch dziewczynek. Według prokuratury, kobieta pozostawiała je po porodzie w takim miejscu i warunkach, w których nie miały szans na przeżycie. W ocenie śledczych nie podjęła ona żadnych starań, by umożliwić im przeżycie.
W śledztwie Beata Z. przyznała się do zarzutów dotyczących zabójstw dzieci. Mówiła też wtedy, że to postawa konkubenta, który nie interesował się nią, gdy zachodziła w kolejne ciąże, decydowała o tym, iż nie chciała tych dzieci.
Na początku procesu, w grudniu ubiegłego roku, zmieniła jednak wyjaśnienia. Przyznała się wówczas nie do zabójstw noworodków, a jedynie do nieudzielenia im pomocy.
Zaprzeczyła temu, że była w piątej ciąży, o której jest mowa w akcie oskarżenia (według śledczych, zwłoki dziecka miały być wtedy utopione w stawie w Hipolitowie, ale nie udało się ich tam odnaleźć - red.).
Oskarżona od zatrzymania jesienią 2012 roku przebywa w areszcie.
Autor: kris,db//tka/zp / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24