Dramat w Miejskim Centrum Interwencji Kryzysowej w Suwałkach. Nastolatek, który nie chciał być rozdzielony z matką, popełnił samobójstwo. W ośrodku nikt nie zauważył, że dziecko ciężko przeżywało decyzję sądu o konieczności rozstania z matką. Kontrolę już zapowiedział Rzecznik Praw Dziecka.
Samotna matka z czwórką dzieci nie miała pieniędzy na jedzenie. Na dodatek w środku zimy została wyrzucona z wynajmowanego mieszkania, bo nie miała na czynsz. Trafiła do suwalskiego Miejskiego Centrum Interwencji Kryzysowej, gdzie miała mieć zapewniony pokój, do czasu aż urzędnicy pomogą. Najmłodsze z dzieci, 2-letnią Elizę, od razu wysłali do rodziny zastępczej.
Potem, do placówki opiekuńczo-wychowawczej sąd zaczął odsyłać także starsze rodzeństwo: 16-letniego Sebastiana, 12-letnią Sandrę i 5-letnią Martynę.
- Decyzja sądu o umieszczeniu dzieci w placówce opiekuńczo-wychowaczej podyktowana była ogólną sytuacją rodzinną, czyli faktem, że matka dzieci była niewydolna wychowawczo - tłumaczył Marcin Walczuk z Sądu Okręgowego w Suwałkach.
Nikt niczego nie zauważył?
Sebastian, tuż po tym jak z Centrum zabrano Sandrę i dowiedział się, że on ma być następny, wszedł do łazienki. Już z niej nie wyszedł. Ciało syna odkryła dopiero matka, po powrocie z miasta. - Dokonane oględziny nie wskazały na udział osób trzecich w tym zdarzeniu - powiedział podinspektor Andrzej Baranowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.
Policja i prokuratura szukają teraz odpowiedzi na pytanie, jak to się stało, że w Miejskim Centrum Interwencji Kryzysowej nikt nie zauważył, że 16-latek najwyraźniej nie umiał poradzić sobie z sytuacją, skoro w moment podjął nieodwracalną decyzję.
Sprawa bulwersuje tym bardziej, że do tragedii doszło w miejscu pełnym specjalistów, w tym psychologów, którym miesiąc w miesiąc płaci się za to, by do ludzkich dramatów nie dochodziło.
Milczenie urzędników
Od ochrony po dyrekcję Centrum wszyscy nabrali wody w usta. Niewiele na temat rodziny wiedzą także władze miasta. - Wiem, że jest to rodzina spoza Suwałk, która znalazła się w tym Centrum Interwencji Kryzysowej. I tyle - mówił Czesław Renkiewicz, prezydent Suwałk.
Wiadomo jedynie, że do Suwałk rodzina przyjechała spod Lublina niespełna rok temu. Trzy lata temu sąd ograniczył matce prawa rodzicielskie i przydzielił kuratora, bo była niezaradna. O ojcu czy ojcach dzieci, nikt nic nie wie. Wiadomo, że rodzina miała asystenta rodziny. Z założenia to ma być taki anioł stróż, który pomoże we wszystkim i wszystko zorganizuje.
Interwencja rzecznika
Sprawą zainteresował się Rzecznik Praw Dziecka. Chce wiedzieć, co zrobił asystent rodziny, by uporządkować życie nieporadnej kobiety z czwórką dzieci i jak mógł dopuścić do tego, by - mimo licznych zasiłków - wylądowali na bruku? - Każdy z nas jest wstrząśnięty sytuacją i tym bardziej wymaga ona bardzo dokładnego wyjaśnienia - oświadczył Marek Michalak, który zapowiedział kontrolę w Miejskim Centrum Interwencji Kryzysowej. Do Suwałk wybiera się także wiceminister pracy i polityki społecznej Elżbieta Seredyn. Kontrole maja się zacząć już w poniedziałek.
Autor: rf/ja / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24