29.11.202119 minut

TYLKO W TVN24 GO | "K**wa, wysiadaj z samochodu!" - takimi słowami żołnierz Wojska Polskiego zwrócił się do dziennikarzy, których kilkanaście dni temu zatrzymano na drodze przed polową bazą w okolicach Michałowa na Podlasiu. Całość zajścia została nagrana dyktafonem. Fragmenty publikujemy. Fotoreporterzy robili zdjęcia wojskowemu obozowisku. Wcześniej poinformowali o tym wartowników. Miejsce to znajduje się poza strefą stanu wyjątkowego i zgodnie z prawem taki obiekt można fotografować. Mimo tego, jak relacjonuje jeden z zatrzymanych Maciej Nabrdalik, fotoreporter "The New York Times", żołnierze nie tylko zatrzymali ich samochód i kazali z niego wysiąść, ale także zmusili ich do zdjęcia kurtek i skrępowali im ręce. Choć dowodzący akcją oficer wiedział, że żołnierze łamią prawo, dziennikarze byli przetrzymywani przez ponad godzinę, a ich rzeczy osobiste i zrobione zdjęcia były przeglądane. - Poczułem, że moje prawa są łamane z każdej strony. Zawodowej i osobistej - mówi w rozmowie z reporterem "Czarno na białym" Danielem Chalińskim, Maciej Nabrdalik. W czasie wywiadu, który odbywał się w miejscu, gdzie dziennikarze zostali zatrzymani, pojawił się wezwany przez wojsko patrol policji. Doszło do kolejnej interwencji.   ZOBACZ TEŻ REPORTAŻ DANIELA CHALIŃSKIEGO "NA PIERWSZEJ LINII"    Trzech fotoreporterów zostało zatrzymanych 16 listopada przez żołnierzy w okolicy miejscowości Wiejki, w pobliżu granicy z Białorusią, ale nie w strefie stanu wyjątkowego. Oprócz Macieja Nabrdalika zatrzymani zostali także Maciej Moskwa i Martin Divisek. 17 listopada Ministerstwo Obrony Narodowej wydało oświadczenie w tej sprawie. Zapewniło w nim, że żołnierze "nie stosowali przemocy". "Z relacji żołnierzy wynika, że we wtorek po południu (...) zauważyli trzy zamaskowane osoby fotografujące obozowisko i żołnierzy" - czytamy. Ministerstwo Obrony Narodowej twierdzi, że fotoreporterzy przed wykonaniem zdjęć nie przedstawili się i nie uprzedzili o tym wojskowych. Taka wersja nie znajduje potwierdzenia w nagraniu, na którym słychać, jak dziennikarze rozmawiają z wartownikami, jeszcze zanim przystąpili do pracy.  Rozwiń