- Muszę wyraźnie stanąć w obronie osób z grona LGBT i powiedzieć: nie wolno używać wobec nich przemocy, to nie jest argument w tej debacie. Ta debata jest zbyt ważna dla Kościoła, żeby ją przegrać z powodu używania agresywnych słów - wyjaśniał w "Faktach po Faktach" TVN24 dominikanin ojciec Paweł Gużyński. W ten sposób odniósł się do swojego apelu o dymisję, jaki kieruje wobec arcybiskupa Marka Jędraszewskiego.
Metropolita krakowski arcybiskup Marek Jędraszewski 1 sierpnia wygłosił kazanie w bazylice Mariackiej w Krakowie, w ramach obchodów 75. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Stwierdził, że to z "powstańczych mogił narodziła się wolna Polska, choć na jej narodzenie trzeba było czekać bardzo długo". - Czerwona zaraza już po naszej ziemi całe szczęście nie chodzi, co wcale nie znaczy, że nie ma nowej, która chce opanować nasze dusze, serca i umysły. Nie marksistowska, bolszewicka, ale zrodzona z tego samego ducha, neomarksistowska. Nie czerwona, ale tęczowa - powiedział metropolita krakowski.
W reakcji na te słowa łódzki dominikanin ojciec Paweł Gużyński namawia do wysyłania listów do abp. Jędraszewskiego i oczekuje, że metropolita krakowski poda się do dymisji.
"Nie będę bierny"
- Po emisji braci Sekielskich ("Tylko nie mów nikomu" - red.) mówiłem o dymisji arcybiskupa (Sławoja Leszka - red.) Głódzia. Ona powinna wówczas nastąpić. Nie ma wyciągniętych wniosków. Chcę wyciągać wnioski z naszych błędów. Arcybiskup Jędraszewski ich nie wyciąga. Jeżeli widzę chociażby jedno dziecko skrzywdzone przez księdza pedofila, dlatego że była zmowa milczenia w Kościele, że była bierność w Kościele i to dziecko zostało złożone na ołtarzu dbałości o dobry wizerunek Kościoła, to mówię: nie będę bierny - wyjaśniał w "Faktach po Faktach" TVN24 ojciec Paweł Gużyński.
- W Białymstoku działy się takie rzeczy, że dzięki takim słowom arcybiskupa (o "tęczowej zarazie" - red.) Kościół zostanie wmieszany w jakieś zabójstwo osoby homoseksualnej czy innej z grona LGBT i nie wytłumaczymy się z tego nigdy. Stąd nie będzie mojej bierności - podkreślił zakonnik. Gużyński zwrócił uwagę, że w Kościele funkcjonują mechanizmy, które "spowodowały, że wierni milczą, księża mają związane ręce, nikt nic nie zrobi wobec sytuacji, która jest sytuacją zagrożenia". - Proszę nie podejrzewać, że od tego momentu będę pozostawał bierny. Nie będzie tak - zadeklarował.
Dominikanin tłumaczył brak reakcji polskich hierarchów na słowa krakowskiego duchownego. - Księża i wierni w Kościele są przyzwyczajeni do zupełnie innego systemu funkcjonowania, do takiego biernego patrzenia i przyglądania się: co może powie ten, a co może powie tamten. A jak góra nic nie zrobi, to my nic nie zrobimy - mówił.
- Muszę wyraźnie stanąć w obronie osób z grona LGBT i powiedzieć: nie wolno używać wobec nich przemocy, to nie jest argument w tej debacie. Ta debata jest zbyt ważna dla Kościoła, żeby ją przegrać z powodu używania agresywnych słów czy w jakikolwiek sposób bycie wmieszanym w użycie przemocy wobec osób LGBT - podkreślił Gużyński.
- Z mojej strony osoby LGBT mogą czuć się bezpieczne, bo zawsze stanę uczciwie w ich obronie, kiedy ich prawa dotyczące godności osoby będą łamane - oświadczył.
"Ta 'tęczowa zaraza' dzisiaj, kiedyś nazywała się bolszewizmem zmysłów"
Zdaniem dr. hab. Piotra Osęki - historyka, publicysty i pracownika Instytutu Studiów Politycznych PAN - słowa abp. Jędraszewskiego są przykładem mowy nienawiści "na kilku poziomach".
- Jest to skandaliczne nawiązanie do zarazy, która ma fatalne konotacje w historii najnowszej. Jest podwójnie skandaliczne, gdyż odwołuje się do tradycji Powstania Warszawskiego. Z jednej strony Stalin i NKWD równa się ruch walczący o prawa obywatelskie. To jest nieprawdopodobne zestawienie, chociaż nie nowe. To jest skandaliczne, ale to jest stary skandal - ocenił Osęka.
Innym poziomem mowy nienawiści, w jaki wpisują się słowa krakowskiego hierarchy, jest według niego to, że są ciągiem dalszym "retoryki, którą posługiwała się część Kościoła instytucjonalnego w okresie międzywojnia w sojuszu z ruchami nacjonalistycznymi i de facto faszystowskimi". - To był ten język, który w jakiejkolwiek rewolucji obyczajowej, w zmianach, liberalizacji obyczajów seksualnych, etyki seksualnej upatrywał element spisku politycznego. Było mówione o bolszewizmie zmysłów. Ta "tęczowa zaraza" dzisiaj, kiedyś nazywała się bolszewizmem zmysłów, ale chodziło o to samo. To był element tej samej retoryki, tej samej narracji - wyjaśniał.
Doprecyzował, że w ramach tej retoryki mówiono, że "zagrożenie polityczne, wielki spisek przeciw Polsce" stanowili Żydzi, bolszewicy i "jakieś wyuzdanie, jakaś groźna seksualność, która na nas czyha".
- Mechanizmy instytucjonalne bardzo często zawodzą i nie do końca wiadomo, jak je stosować. Najogólniej rzecz biorąc powiedziałbym tak: wyborcy nie powinni wybierać partii, które przyklaskują takim sformułowaniom (jak abp. Jędraszewskiego - red.). To jest najprostsze rozwiązanie - powiedział Osęka, pytany o to, kto i jak powinien reagować na tego typu mowę nienawiści. - To nie jest problem tylko Polski, ale jest też na przykład w Europie Zachodniej, gdzie są radykalni imamowie, którzy mówią rzeczy straszne i bardzo mocne, nawołujące do nienawiści - dodał.
Autor: tmw//kg / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24