Sąd Rejonowy w Kołobrzegu zdecydował, że 70-letni emeryt ze Szczecina, który zjadł cukierka w sklepie, musi zapłacić 20 złotych kary i 100 złotych kosztów sądowych. Wcześniej sąd nakazowo skazał go na 20 godzin prac społecznych. Mężczyzna zaskarżył tamten wyrok.
Pan Roman Wawrzyniak (zezwolił na publikację danych osobowych), emeryt ze Szczecina, 4 lipca 2019 roku podczas wakacji w Kołobrzegu w jednym z tamtejszych sklepów zjadł śliwkę w czekoladzie i za nią nie zapłacił. Zauważył to pracownik ochrony, który miał oznajmić Wawrzyniakowi, że ten ukradł cukierka.
Według relacji pana Romana, na co dzień mieszkańca Szczecina, wzięto go na zaplecze, przeszukano i wezwano policję. Dostał wezwanie na komendę, ale ze względu na chorobę i konieczność konsultacji lekarskiej w szpitalu nie stawił się w wyznaczonym terminie. Miał o swojej nieobecności powiadomić funkcjonariuszy telefonicznie. Powtórnego wezwania, jak twierdził, nie otrzymał.
27 września 2019 r. Sąd Rejonowy w Kołobrzegu na posiedzeniu bez udziału stron w postępowaniu nakazowym uznał obwinionego winnym wykroczenia polegającego na kradzieży jednego cukierka – śliwki w czekoladzie – o wartości 40 groszy. Skazał go na karę jednego miesiąca ograniczenia wolności z obowiązkiem nieodpłatnej pracy na cele społeczne w wymiarze 20 godzin.
Zgodnie z art. 500 Kodeksu postępowania karnego wyrok nakazowy wydaje się w niektórych prostych sprawach, w których sprawcy grozi niska kara – nagany, grzywny lub ograniczenia wolności, a wina oskarżonego nie budzi wątpliwości. Posiedzenie odbywa się bez udziału stron i rozprawy.
Wawrzyniak otrzymał wyrok 11 października i od razu go zaskarżył. Sprawę opisały media. Prokuratura zapowiedziała wówczas włączenie się do postępowania. Rzeczniczka prasowa Prokuratury Krajowej Ewa Bialik poinformowała, że prokuratura zdecydowała o zaskarżeniu "rażąco niesprawiedliwego wyroku nakazowego" na korzyść obwinionego.
Rozprawa
W efekcie odbyła się rozprawa. W sądzie pan Roman wyjaśniał, że 4 lipca w sklepie, przechodząc między regałami, sięgnął po cukierka i go zjadł. Papierek wyrzucił kilka metrów dalej. - Podszedł pracownik. Powiedział, że cukierka ukradłem. Zaprzeczyłem. Po wyjściu od kasy podszedł do mnie pracownik ochrony. Było przeszukanie. Wezwano policję – opowiadał Wawrzyniak.
Odpowiadając na pytania mecenasa Dariusza Niebieszczańskiego, tłumaczył, że nie chciał sobie przywłaszczyć cukierka. - Zjadłem go, by podjąć decyzję, czy kupić większą ilość cukierków. On mi nie smakował, więc nie wróciłem, by dokonać zakupu. (…) Nie włożyłem cukierka do kieszeni, nie przeszedłem z nim przez linię kas, ja go skonsumowałam na miejscu. Moim zdaniem to nie jest kradzież. (…) Zdarzało mi się w przeszłości, że za granicą wchodziłem do sklepu i na przykład pięknie wyglądały winogrona, pytałem pracownicy, a ta mówiła, że mogę spróbować przed dokonaniem zakupu, bo jestem klientem tego sklepu – mówił Wawrzyniak.
Sędzia zapytała obwinionego, czy 4 lipca w kołobrzeskim sklepie zapytał pracownika o zgodę na zjedzenie cukierka. - Nie, bo myślałem, że to norma: "klient nasz pan" – odpowiedział Wawrzyniak.
Wyjaśniał, że za cukierka nie zapłacił. Potem dostał wezwanie na komendę policji, ale nie mógł się stawić, bo miał w tym czasie konsultację lekarską. Zawiadomił telefonicznie, że się nie stawi. Gdy myślał, że sprawa została zamknięta, otrzymał wyrok nakazowy. - Byłem nim bardzo zdumiony. Pomyślałem nawet, że to pomyłka – mówił Wawrzyniak.
W czwartek przed sądem składało wyjaśnienia czterech świadków: kasjer, który widział, jak obwiniony je cukierka w sklepie, pracownik ochrony, który zatrzymał Wawrzyniaka po przejściu przez niego linii kas, i dwóch policjantów wezwanych na interwencję.
Wszyscy zeznali, że wobec obwinionego kilkakrotnie padała propozycja, by zapłacił za zjedzonego cukierka i wówczas sprawa zostanie zamknięta na miejscu. Obwiniony jednak odmówił. Policjanci wyjaśniali, że z tego powodu nie mogli wystawić mandatu. Pozostało im skierowanie sprawy do sądu. Wawrzyniaka miały nagrać kamery monitoringu. Nagranie nie zostało jednak zabezpieczone.
Prokurator prokuratury rejonowej w Kołobrzegu Łukasz Wojtukowicz wnosił o uznanie obwinionego za winnego kradzieży z jednoczesnym odstąpieniem od wymierzenia kary. Tego samego chciał też obrońca Wawrzyniaka. Sam obwiniony wnosił o uniewinnienie.
Sąd zmienił wyrok. Pan Roman został jednak ponownie uznany za winnego, ale nie będzie już musiał pracować społecznie.
- Sąd uznaje obwinionego za winnego popełnienia wykroczenia (…) i za to wymierza mu karę grzywny w wysokości 20 zł – poinformowała sędzia Klaudia Juraszczyk, ogłaszając wyrok. Zaznaczyła, że "sąd nie ma wątpliwości co do winy obwinionego". Uzasadniała, że po konfrontacji wyjaśnień obwinionego z materiałem dowodowym sąd doszedł do przekonania, iż "pan Wawrzyniak jest sprawcą kradzieży cukierka, a dokładniej śliwki w czekoladzie".
Najniższa kara, jaką sąd mógł orzec
Sędzia Juraszczyk zaznaczyła, że nie ma znaczenia, czy kradzież dotyczy cukierka, bułki, alkoholu czy kartonu mleka. Podkreśliła, że obwiniony postąpił z cukierkiem jak ze swoją własnością, choć taką on nie był. Obwiniony cukierka nie kupił.
W ocenie sądu nie było podstaw do odstąpienia od wymierzenia kary. Nie zaszły nadzwyczajne okoliczności, by obwinionego sąd miał traktować szczególnie łagodnie. Sędzia Juraszczyk podkreśliła jednak, że kara 20 zł grzywny jest najniższą, jaką sąd mógł orzec. Dodatkowo pan Roman musi pokryć 100 złotych kosztów procesowych.
Wawrzyniak w rozmowie z naszą reporterką poinformował, że nie będzie się już od tego nieprawomocnego rozstrzygnięcia sądu odwoływał.
Łukasz Wojtukowicz z Prokuratury Rejonowej w Kołobrzegu powiedział po rozprawie, że będzie jednak wnioskować o odstąpienie od wymierzenia kary.
Źródło: TVN24 Szczecin/PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24