Prokuratura wojskowa tropi grupę przedsiębiorców, którzy dawali łapówki w zamian za lukratywne kontrakty na filmowanie uroczystości w jednostkach wojskowych, informuje "Polska".
Do jednostek "filmowcy" (kilku byłych wojskowych z podwarszawskiego Nowego Dworu Mazowieckiego) wchodzili dzięki rekomendacjom wysokich urzędników MON, w tym byłej wiceminister resortu, a obecnej poseł Platformy Obywatelskiej Jadwigi Zakrzewskiej. Zarabiali, sprzedając żołnierzom służby zasadniczej kasety. Brali od nich po kilkanaście złotych od sztuki.
Z ustaleń prokuratury garnizonowej w Elblągu i tamtejszej żandarmerii wojskowej wynika, że przedsiębiorcy pomagali sobie, rozdając na lewo i prawo kilkusetzłotowe łapówki dowódcom pododdziałów. – Ci w zamian za to organizowali im spotkania z żołnierzami i zbierali pieniądze, mówi płk Jacek Żelazek z prokuratury wojskowej w Elblągu. Prokuratura postawiła w tej sprawie zarzuty 18 wojskowym.
– Sprawa jest rozwojowa. "Polska" dotarła do pisma, jakie w czerwcu 2001 roku wydała ówczesna wiceminister obrony narodowej w rządzie Jerzego Buzka Jadwiga Zakrzewska. "Doceniając dobre wyniki dotychczasowej współpracy Pana z jednostkami wojskowymi oraz wysoki poziom świadczonych usług, jestem przekonana, że dowódcy chętnie podejmą pańską ofertę” – napisała Zakrzewska jednemu z biznesmenów.
- Dla dowódcy był to wyraźny sygnał: człowiek z takim pismem ma poparcie na najwyższym szczeblu władzy. Nie należy robić mu trudności, wpuścić do jednostki i nie interesować się za bardzo, co tam robi, powiedziała gazecie osoba zaangażowana w śledztwo.
Źródło: "Polska", APTN