Czy może być coś wspanialszego niż sms od Mamy o treści „Synku co za radość, po prostu beczę ze szczęścia”? Tak właśnie napisała moja Mama. A powodem była decyzja UEFA. Ta kluczowa. Ta o której wszyscy już wiemy.
Mistrzostwa Europy odbędą się w Polsce. Toż to najwspanialsza chwila od roku 1989, kiedy to ostatecznie obalono komunizm. Można lubić futbol, kochać go lub nie lubić a nawet nienawidzić. Nie można natomiast nie docenić wagi decyzji komitetu wykonawczego UEFA i jej skutków. O tych skutkach wszystkie media już napisały i powiedziały. Autostrady, hotele, lotniska, stadiony, wielkie firmy, sponsorzy. Przez przynajmniej pięć lat Polska będzie w centrum zainteresowania całej Europy. Nazwa naszego kraju, obok Ukrainy, będzie przewijać się we wszelkich rozmowach polityczno-sportowych. Faktu, że w 2012 roku na naszym kraju odbędzie się trzecia, co do wielkości impreza sportowa na świecie nie będą mogły pominąć w swoich rozważaniach dotyczących przyszłości najważniejsze osobistości świata polityki, biznesu czy show biznesu.
Czy ja przesadzam?? Nie, otóż nie przesadzam. Zadaję pytanie tym zafascynowanym polityką. – Czyż sport nie jest piękny? Czyż piłka nożna nie jest najwspanialszą dyscypliną sportową na świecie? Czy potraficie sobie wyobrazić nasz kraj za pięć lat w wakacje? Kolorową, roześmianą, szczęśliwą i dumną. Tak będzie. Tak być musi. BO to jest nasz moment. Bo to jest czas dla tych wszystkich, którzy wstydzą się za naszych rodaków kradnących i oszukujących się nawzajem za granicami i w granicach naszego kraju. Moment dla kibiców, którzy boja się pójść na stadion lub nie są przekonani, że towarzystwo, które tam zastaną będzie odpowiadać ich estetyce. To oni mają od tej chwili wyznaczać standardy. A politycy mają zrobić wszystko by kibicom to ułatwić. Dziesiątki, setki tysięcy a może nawet miliony kolorowych Polaków ma prawo zamanifestować swoją obecność w Europie. Już zrobili to w Niemczech podczas Mundialu.
Cudowni ludzie dopingują siatkarzy, piłkarzy ręcznych, Adama Małysza, żużlowców i będą dopingować wszystkich tych, którzy są w stanie sprawić, ze będziemy dumni z naszych rodaków i kraju. Oczywiście niejeden powie teraz, że nie byłoby EURO 2012 w Polsce i na Ukrainie gdyby nie zaangażowanie władz państwowych od pojedynczych posłów zaczynając a na prezydencie kończąc. I to wszystko prawda. Nie mam zamiaru wyliczyć wszystkich tych, którzy do tego wielkiego sukcesu się przyczynili. Nie jestem w stanie ocenić jak wielki wkład, a raczej wpływ na decyzję członków komitetu wykonawczego UEFA miał niezwykle wpływowy prezes Ukraińskiej Federacji Piłkarskiej. Jaki wpływ miał prezes Listkiewicz? Kto na tym zarobi lub zyska a kto straci? To już nie istotne. Najważniejszy jest sam fakt, że EURO mamy. A jeszcze ważniejsze jest to jak wielką moc ma sport. Po raz kolejny okazuje się, że w momencie, a raczej przy okazji wielkiego sportowego wydarzenia, jesteśmy w stanie się zjednoczyć. Na wspólny sukces mogą pracować dwa zwaśnione od lat narody. Znów wyjdziemy na ulice. Będziemy świętować, bawić się, uśmiechać i cieszyć. Może to idealistyczne spojrzenie na świat młodego człowieka, ale żyje się dla takich właśnie momentów.
Wychodząc dziś z domu do pracy spojrzałem na okładkę „Tempa”. Romario ze łzami w oczach. Posłuchałem wypowiedzi ludzi, którzy z łamiącym się głosem opowiadali o swojej radości związanej z informacją, którą przekazał Michel Platini. Przypomniałem sobie autentyczna radość piłkarzy Chelsea, którzy wyeliminowali Valencję w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Przypomniałem sobie łzy rozpaczy w oczach Lothara Mattheausa i łzy radości w oczach Ole Gunnara Solskjaera, superrezerwowego, który strzelił gola przesądzającego o triumfie Manchesteru United w Lidze Mistrzów w roku 1999. Przed oczami stanęli mi także chłopcy rocznika 97 z Jagielloni Białystok, którzy w turnieju promującym polsko-ukraińską kandydaturę przegrali w ostatnich sekundach walkę o trzecie miejsce. Wszyscy usiedli w kółeczku i płakali. A potem po finale radośnie pląsali chłopcy z Nowego Sącza. Pomyślałem tez o esemesie od Mamy….
To jest potęga futbolu. To piękno sportu. A EURO…? I tak zorganizujemy pięknie. A setki tysięcy dwunastolatków już od dziś zacznie marzyć i ciężko pracować by wzorem Michaela Owena zostać najmłodszym uczestnikiem i strzelcem gola podczas wielkiej piłkarskiej imprezy.