Ośmioletni Jehor z Mariupola wraz z rodziną wreszcie znalazł bezpieczne schronienie. Historię chłopca, który prowadził pamiętnik z piwnicy bombardowanego przez Rosjan miasta i opowiedział o dramacie swoich krewnych, opisały wcześniej ukraińskie media. Po stu dniach wojny Jehorowi, jego babci, matce i siostrze udało się przedostać do Zaporoża.
Matka Jehora, Ołena Krawcowa, powiedziała w sobotę ukraińskim dziennikarzom, że ucieczka z Mariupola, kontrolowanego przez wojska rosyjskie, była bardzo trudna. Rodzina próbowała opuścić zrujnowane w wyniku bombardowań miasto od ponad miesiąca - nie sposób było jednak znaleźć przewoźnika.
Krawcowa mówiła również, że nie chciała trafić do tak zwanego obozu filtracyjnego, gdzie rosyjscy okupanci szczegółowo sprawdzają wyjeżdżających. Nie było jednak innej możliwości. Bez tego można było dojechać jedynie do pobliskiego Manhusza, dalej ludzi nie wypuszczano.
Kolejka chętnych do wyjazdu z Mariupola sięgała kilku tysięcy, rodzinie Jehora udało się jednak dość szybko opuścić miasto, ponieważ prawie wszyscy z nich byli ranni i potrzebowali pomocy medycznej. Dojechali bezpiecznie do Zaporoża. Stamtąd zamierzają udać się do Kijowa.
Dziennik ośmiolatka
Na początku maja ukraiński fotograf Jewhenij Sosnowski opublikował na Facebooku fragmenty dziennika, pisanego przez ośmioletniego chłopca, który mieszkał w tym mieście z matką i 15-letnią siostrą Weroniką.
Jehor pisał po rosyjsku. Dziennik urozmaicał rysunkami, na których widać między innymi czołgi, ludzi z karabinami i płonące budynki. Na początku pamiętnika zatytułowanego "Wojna" widniał wpis: "dobrze spałem, obudziłem się i uśmiechnąłem się". W tym samym miejscu ośmiolatek napisał, że "jego dziadek zmarł".
W innym wpisie ośmiolatek przedstawił ostrzał Mariupola. W ostatnim relacjonował: "zmarły moje dwa psy, babcia Halia i ulubione miasto" (druga babcia Jehora, z którą wyjechał z Mariupola, ma na imię Tatiana).
Nie ryzykowali ewakuacji pod ostrzałami
Sosnowski jest dziadkiem stryjecznym Jehora. Po opublikowaniu fragmentów pamiętnika powiedział dziennikarzom, że pewnego dnia znajdował się na progu mieszkania chłopca wraz z jego mamą i 15-letnią siostrą, gdy doszło do wybuchu. Wszyscy zostali ranni i byli zmuszeni przenieść się do piwnicy. Właśnie tam Sosnowski zauważył, że ośmiolatek prowadzi dziennik.
Sosnowski przekazał wówczas, że mama Jehora postanowiła nie ryzykować ewakuacji pod ostrzałami i została z dziećmi w piwnicy. Po ich wyjeździe fotograf opublikował kolejny wpis, w którym poinformował, że rodzina wreszcie zdołała uciec z Mariupola. "Dwoje rannych dzieci, ich ranna matka i babcia Tatiana są już bezpieczne i są teraz w Zaporożu! I jestem pewien, że teraz będzie z nimi wszystko dobrze" - podkreślił.
Źródło: 24tv.ua, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Facebook/Jewhenij Sosnowski