Sprawa działki w Muntowie, która zakończyła się dymisją wicepremiera Leppera, była mistyfikacją CBA na potrzeby operacji, w której użyto najnowocześniejszej techniki i wyrafinowanych metod podsłuchu.
Operacja, której celem było złapanie łapówkarzy i udowodnienie korupcji Lepperowi zaczęła się jeszcze zimą. Dwaj biznesmeni Piotr Ryba i Andrzej Kryszyński powołując się na znajomości w Ministerstwie Rolnictwa, proponowali pomoc w odrolnieniu gruntów. CBA podstawiło im funkcjonariuszy, którzy wcielili się w rolę przedsiębiorców. Ci zaczęli roztaczać fantastyczne wizje - że na kilkudziesięciu hektarach pod Mrągowem wybudują miasteczko na kilka tysięcy mieszkańców.
Teren pod inwestycje miał także zostać pozyskany dzięki zasypaniu części jeziora Juksty. Piotr Ryba oraz Andrzej Kryszyński podjęli się załatwić sprawę w resorcie rolnictwa. CBA postanowiło działać. Agenci podrobili decyzję urzędu gminy Mrągowo o odrolnieniu działki. Sfałszowali także pozytywną opinię Urzędu Marszałkowskiego w Olsztynie. Dokumenty przesłali do Ministerstwa Rolnictwa.
Okazało się jednak, że papiery nie są kompletne i resort rolnictwa musi je odesłać do gminy. CBA przejęło korespondencję. Dokumenty zostały uzupełnione i znów posłane do Warszawy. Jednak znów brakowało jakiegoś dokumentu i operację trzeba było powtórzyć.
W tym czasie agenci CBA podający się za biznesmenów negocjowali z łapówkarzami. Ustalano kwotę, targowano się, doszło nawet do przeliczenia pieniędzy w jednym z hoteli. Zabezpieczono banknoty z odciskami palców Ryby i Kryszyńskiego. W podobny sposób na łapówkarstwie złapano dyrektorów Centralnego Ośrodka Sportu, co skończyło się dymisją ministra Tomasza Lipca.
Wszystkie rozmowy były rejestrowane kamerami. Jeden z informatorów "Dziennika" mówi, że CBA do inwigilacji używało swojego najnowszego gadżetu - miniaturowego, bezzałogowego helikoptera z mikrofonami kierunkowymi. Piotr Ryba i Andrzej Kryszyński podczas spotkań powoływali się na Andrzeja Leppera. Twierdzili, że bez doli dla wicepremiera się nie obejdzie. Nie chcieli wziąć ani grosza przed załatwieniem sprawy.
Z Lepperem kontaktował się najczęściej Ryba. Sam wicepremier, według źródeł w CBA, miał wydawać urzędnikom polecenia, by przyspieszali sprawę gruntu pod Mrągowem.
Jednak CBA nie przewidziało wszystkiego. Zgodnie z niedawno wprowadzonymi regulacjami przed odrolnieniem działki Ministerstwo Rolnictwa musi wykonać jeszcze jeden ruch. Sprawdzić, czy grunt nie należał do państwa. W tym celu ministerstwo posłało do gminy część dokumentów.
CBA nic o tym nie wiedziało i nie przejęło korespondencji. Wójt dostał papiery na biurko i zorientował się, że doszło do jakiegoś fałszerstwa. W jego gminie nikt nie zabiegał o odrolnienie działki nad jeziorem Juksty. 28 czerwca złożył zawiadomienie do prokuratury. Fałszywki nie wzbudziły za to podejrzeń wysokich urzędników państwowych. "Przejrzałem te dokumenty. Były w porządku. Wydałem opinię, że działkę można odrolnić" - mówił gazecie Henryk Kowalczyk, wiceminister rolnictwa.
Najprawdopodobniej dlatego funkcjonariusze postanowili przerwać grę. W ostatni piątek zatrzymali Rybę i Kryszyńskiego. Obaj po decyzji sądu trafili na trzy miesiące do aresztu. Postawiono im zarzuty płatnej protekcji. Z informacji "Dziennika" wynika, że obaj współpracują z prokuraturą i obciążają inne osoby.
Jednak agentom CBA nie udało się złapać za rękę Andrzeja Leppera. Na piątkowym posiedzeniu kierownictwa resortu rolnictwa nie rozpatrywano kwestii odrolnienia działki pod Mrągowem.
Źródło: "Dziennik"