Nowe przepisy są niezgodne z prawem Unii - ostrzega urząd integracji europejskiej. Ministerstwo Zdrowia chce internetowym aptekarzom nałożyć kaganiec. Zapomniało, że samo jest na krótkiej smyczy. Europejskiego prawa - pisze "Puls Biznesu".
Cóż z tego, że Sejm dał zielone światło wirtualnym aptekarzom. Przyjdzie im poczekać na rozporządzenie regulujące obrót lekami w internecie. Ministerstwo Zdrowia od dawna ma już gotowy projekt, ale szybko nie ujrzy on światła dziennego, bo Urząd Komitetu Integracji Europejskiej (UKIE) nie zostawił na nim suchej nitki. Resort nie musi liczyć się ze zdaniem UKIE O jego opinia jest wiążąca tylko w przypadku ustaw O ale na wszelki wypadek zgodził się poddać projekt notyfikacji w Brukseli. Teraz o rozporządzeniu wypowie się Komisja Europejska (KE) i kraje UE. Cała operacja potrwa trzy miesiące. Może wydłużyć się o kolejne trzy, jeśli pojawią się uwagi. A niewykluczone, że tak się stanie -uważa gazeta. Według "PB", uwagi UKIE dowodzą, że w rozporządzeniu jest się do czego przyczepić, bo w wielu punktach rozmija się ono z duchem europejskiego prawa, a w kilku jest z nim zupełnie na bakier. Urząd zwraca uwagę na jego nadmierną restrykcyjność: rozporządzenie szczegółowo opisuje, gdzie aptekarz musi przechowywać leki, jak pakować przesyłki dla zamawiających, w jakich warunkach mają być one transportowane itp. Tymczasem unijna dyrektywa o społeczeństwie informacyjnym z 2000 r. daje dość dużą swobodę handlowi elektronicznemu i zakłada, że nie może on podlegać ostrzejszym wymogom niż tradycyjny.
Rozporządzenie idzie tymczasem w kierunku ścisłej regulacji, zbyt daleko posuniętej uważa UKIE. Urząd zakwestionował m.in. wymóg wprowadzenia 24-godzinnych dyżurów telefonicznych w internetowych aptekach jako nazbyt restrykcyjny. "Ministerstwo argumentuje, że w tradycyjnej aptece kupujący może poradzić się farmaceuty, a w internecie nie. Ale czy od razu trzeba wprowadzać dyżury? Uważamy, że wystarczyłaby szczegółowa informacja na stronie internetowej apteki" O mówi Tomasz Krawczyk z departamentu prawa UE w UKIE.
UKIE opowiada się więc za większą swobodą, a resort zdrowia za regulacją. Niedługo, kiedy z projektem zapozna się Bruksela, okaże się, czyje na wierzchu. Ministerstwo może zignorować opinię KE, ale wówczas musi liczyć się z tym, że rozporządzenie zostanie zaskarżone do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości - ostrzega "Puls Biznesu".
Źródło: Puls Biznesu