W miniony weekend byłem na prymicji mojego przyjaciela. Znamy się od podstawówki. Już wtedy wiedziałem, że zostanie księdzem na miarę Twardowskiego czy Chrapka. Bez uprzedzeń, słuchający, zawsze pomocny, wyrozumiały. Kochający ludzi, bez względu na to kim są i co robią. Takim był odkąd go pamiętam. Trudno mi jednak zrozumieć dlaczego został redemptorystą.
Gdy dowiedziałem się, że idzie do zakonu założonego przez św. Alfonsa popukałem się w czoło. Są setki zgromadzeń, dlaczego tam – spytałem. Zrozumiał moje obiekcje. Redemptoryści jednoznacznie kojarzą się z ojcem dyrektorem Rydzykiem. A ten kojarzy mi się z mówieniem językiem nienawiści, fobii, antysemityzmu, szczucia, populizmu, z niejasnym biznesem. Mój przyjaciel odpowiedział ze spokojem: „U Redemptorystów w Tuchowie mi się podoba”.
Rozczarowanie wśród znajomych było wielkie. Gdy jeden z nich odwiedził mojego przyjaciela w zakonie, spotkał tam ojca dyrektora. „Zastanawiałem się czy podać mu rękę” – opowiadał po powrocie.
Nawet w minioną niedzielę nie było lepiej. Gdy na telebimie przedstawiano zakonną drogę mojego przyjaciela, wymieniono śluby, jakie trzeba złożyć, by zostać redemptorystą. Są to śluby: czystości, posłuszeństwa i ubóstwa. Gdy wymieniano ostatni, przez salę przeszedł chichot.
Ale może moje obawy są przedwczesne? Przecież w ostatnich latach widywaliśmy się kilka razy w roku i przez mojego przyjaciela nigdy nie przemówił język ojca dyrektora. Wręcz odwrotnie. Gdy rozmawialiśmy o polityce, krytycznie odnosił się do poczynań rządu, bardzo chwalonego w „jego” radiu. Tak samo jak ja, nie rozumiał dlaczego Macierewicz ma zbawić Polskę – jak twierdzą media prowadzone przez o. Rydzyka. Zgadzał się ze mną, że Żydzi nie są winni całego zła na świecie.
Znosił moje tyrady, często ostre słowa o braku reakcji ojca Rydzyka na lejącą się z głośników jego radia nienawiść. Potrafił przyznać, że niezrozumiałe jest, dlaczego działalność o. Rydzyka jest owiana wielką tajemnicą. Słuchał, próbował zrozumieć, dopytywał. Dyskutowaliśmy. Nie wyzwał mnie od wysłannika szatana, a ja nie patrzyłem na niego jak na moher. Spokojnie tłumaczył, że redemptoryści to nie tylko ojciec dyrektor.
Chciałbym kojarzyć zakon redemptorystów z takimi jak on. Żeby tacy jak on redemptoryści, byli głosem mediów ojca Rydzyka.
Mój przyjaciel nie będzie. Dostał dekret. Od sierpnia jedzie nauczać pod Ural.
Sosnowski