Jarosław Kaczyński uważa, że zawiódł Jana Olszewskiego, bo warszawskie PiS nie zebrało podpisów pod jego kandydaturą do Senatu. Winni będą ukarani, twierdzi "Rzeczpospolita".
– Głowy polecą. Wyrok został wydany, ale premier nie chciał egzekucji podczas kampanii wyborczej. Teraz przyszedł czas na rozliczenia, twierdzi jeden ze współpracowników Jarosława Kaczyńskiego.
Premier długo namawiał Olszewskiego, by zdecydował się na start w wyborach do Senatu z Warszawy. W końcu b. premier uległ. Sprawy techniczne, czyli zebranie wymaganych przez prawo trzech tysięcy podpisów, zlecono stołecznym działaczom PiS.
Nikt nie przypuszczał, że Olszewski nie zostanie zarejestrowany. Co więcej, partia liczyła, że były premier, który dziś doradza prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, bez problemów zdobędzie mandat.
Kaczyński wielokrotnie podkreślał rolę, jaką odegrał rząd Olszewskiego. Były premier czynnie zaangażował się w tegoroczną kampanię wyborczą PiS i uczestniczył w partyjnych konwencjach. – Tym większa więc była kompromitacja, gdy się okazało, że nie może wystartować, bo nie zebrano pod jego kandydaturą wymaganej liczby głosów, twierdzi polityk PiS.
Źródło: "Rzeczpospolita"