W centrum Görlitz niemiecka firma skupuje krew. Połowę dawców stanowią Polacy z okolicy. Zarabiają na wakacje, ciuchy, piwo - pisze "Gazeta Wyborcza".
Anna ma 42 lata i mieszka w Zgorzelcu. Oddaje z mężem osocze w Niemczech mniej więcej co tydzień. przy okazji zakupów. Damian ma 18 lat, też ze Zgorzelca. Jak zarobi na osoczu, pojedzie na tydzień nad morze. Przemek i Szymon zrobili w tym roku maturę, mieszkają w niedalekiej Bogatyni. Zbierają na "malucha". 55-letni Zdzisław mieszka na wsi pod Zgorzelcem. Jako ochroniarz pilnuje budowy autostrady. W Niemczech nie chcieli jego osocza, to wygarnął pobierającemu krew polskiemu lekarzowi, że zdrajca, bo pracuje dla Niemców. W Polsce za oddanie krwi lub osocza można dostać najwyżej sześć tabliczek czekolady. W Niemczech na tym się zarabia. Firma Haema wszystkie placówki ma we wschodniej części Niemiec. Kilka miesięcy temu zainwestowała milion euro w piętnastą stację w Görlitz oddzielonym tylko Nysą od Zgorzelca. Połowa z kilkuset dawców w Görlitz to Polacy. Haema skupuje krew i osocze, które sprzedaje do Austrii. Z osocza produkuje się immunoglobuliny, leki wzmacniające układ odpornościowy. Za pół litra krwi Haema płaci 20 euro, za trzy czwarte litra osocza - 15. Krew można oddać cztery razy w roku, osocze aż 36. Jeśli osocze odda się ponownie w ciągu miesiąca, Haema płaci dodatkowo 5 euro. Za każdego przyprowadzonego dawcę dokłada 15 euro.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"