Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski nie może głosić kazań podczas mszy. Ciąży na nim oskarżenie o "rozbijanie komunii Kościoła". A ksiądz chce nauczać wiernych... - pisze "Gazeta Krakowska".
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski w oficjalnym komunikacie krakowskiej kurii metropolitalnej został nazwany "inkwizytorem, niemiłosiernym i bezwzględnym oskarżycielem". Pod tymi słowami podpisał się 17 października 2006 r., kanclerz kurii. Do dziś, mimo starań byłego kapelana nowohuckiej "Solidarności", nie zostały odwołane.
- Ciągle jestem osobą rozbijającą jedność Kościoła. Jestem inkwizytorem. Ten komunikat oznacza śmierć cywilną dla mnie jako księdza, mówi z goryczą ks. Isakowicz-Zaleski.
Ciążące na księdzu oskarżenie o "naruszanie komunii Kościoła" ma dla niego bardzo praktyczne znaczenie. Otóż krakowski kapłan nie może głosić kazań. Na co dzień zajmuje się prowadzeniem Fundacji im. św. Brata Alberta i nie ma własnej parafii. - Mogę odprawiać msze, ale proboszczowie nie powierzają mi, jako osobie, na której ciążą zarzuty zawarte w oficjalnym dokumencie kurii, głoszenia kazań, tłumaczy.
Rzecznik kurii, ks. Robert Nęcek, mówi, że ograniczenia wobec ks. Zaleskiego dotyczyły wyłącznie publicznych wypowiedzi na temat lustracji duchownych do czasu wydrukowania książki "Księża wobec bezpieki", która ukazała się w lutym tego roku. - Obowiązki duszpasterskie mógł i może pełnić bez przeszkód. Jednak gospodarzami parafii są proboszczowie i to oni decydują, kto może u nich głosić kazania, mówi.
Źródło: Gazeta Krakowska