No jak, Państwa zdaniem? Bo moim – nie ma wyboru: wielu z nas musi zostać przedsiębiorcami. Szansa, że napadniemy na ościenny kraj i zabierzemy mu jego bogactwa jest znikoma. Szansa, że któryś z prezydentów Ameryki, Singapuru, czy Japonii podaruje nam górę złota – też jest niewielka. Pozostaje więc tylko moja droga: musimy zostać przedsiębiorcami, sami się bogacić i produkować bogactwo dla kraju.
W pobliżu wszystkich bogatych miast Europy i świata aż kipi od hal fabrycznych, magazynów, pawilonów usługowych, centrów handlowych i hurtowni. W pobliżach naszych miast też się musi od nich zaroić. A to znaczy, że pan, Panie Kowalski, i pani, tak, właśnie pani, pani Wiśniewska, muszą jedną z owych hal, fabryczek czy hurtowni pobudować, nie ma wyboru.
Musi się pani to ułatwić, oczywiście. Powinna pani móc pójść w dwa miejsca: po pierwsze do urzędu, po drugie do banku; w urzędzie załatwić wszystkie niezbędne pozwolenia (15 minut i wszystko z głowy), w banku powinna dostać pani korzystny, elastyczny kredyt (no, niech będzie pół godzinki).
Żaden urząd nie powinien wymagać od pani zbędnych papierów: w wielu krajach istnieje „autocertyfikacja”, tj. żadnych załączników, urząd przyjmuje do wiadomości, to, co pani mówi i pani wierzy. Kiedy pani oszuka urząd i urząd to odkryje – pani idzie do kozy, ale kiedy urzędnik zażąda ode pani czegokolwiek innego poza Pani słowem – to urzędnik idzie do pudła.
W banku to samo: przedstawia pani projekt swojej przyszłej firmy. Jeśli ma niedociągnięcia – już głowa banku w tym, by je zlikwidować, przedstawić pani gotowy projekt, zgodny z literą prawa. Pani się tylko pod nim podpisuje. Bank nie zakłada pani stryczka na głowę, tylko daje kredyt. Elastyczny i ubezpieczony: kiedy z jakichś obiektywnych powodów nie zapłaci pani raty, to nie zabierają pani domu i przedsiębiorstwa, tylko się prawują z ubezpieczycielem. A pani dalej robi swoje.
Potem już tylko buduje pani swoją halę i zaczyna działalność. Zarabia pani pieniądze i płaci od zarobionych podatki. Tak, od zarobionych, a nie zafakturowanych. Od tego, co rzeczywiście wpłynęło pani na konto, a nie od tego, co jakiś nierzetelny klient pani obiecał. A klient ma Pani zapłacić w 30 dni. Jak nie zapłaci w 30 – to do kozy.
Płaci pani zresztą śmiesznie mało tych podatków. Nie utrzymuje pani rzeszy darmozjadów w powiatowych urzędach, mianowanych z rozdania tej czy innej partii. Finansuje pani obronność, drogi, szkolnictwo, kulturę narodową i badania naukowe. Wszystko inne, w tym i służbę zdrowia robią tacy jak pani „prywaciarze”: robią to dobrze i za swą dobrą robotę biorą pieniądze. Jak robią źle – pieniędzy nie dostają. Proste, nie?
Kiedy z jakichś powodów nie może pani zapłacić podatku, nie zwala się na panią sfora ścierwojadów, nie rekwiruje pani łóżka i samochodu, nie straszy pani dzieci, że aresztuje mamusię czy tatusia. Urzędnikom skarbówki też przecież zależy, żeby pani była bogata, bo kiedy pani jest bogata, to bogaci się i państwo. Skarbówka nie podrzyna pani gardła, nie prześladuje; pomaga w potrzebie. A przecież pani nie jest głupia: zapłaci pani przecież te swoje – niskie – podatki, bo po co pani kłopoty?
No i już. Wtedy wszyscy będziemy bogaci.