Czyście ludzie poszaleli? Jaki sukces? Czy to naprawdę takie trudne wyściubić oczy poza czubek własnego nosa i zastanowić się, jakie będą dla Polski konsekwencje tego, co „straszliwi bliźniacy” (to w tych dniach dość popularny tytuł w zagranicznej prasie) przedstawiają jako sukces?
Ja już nawet nie będę komentował wypowiedzi hordy frustratów, którzy postanowili wyżyć się w komentarzach pod tym blogiem, oskarżając mnie o „komuszość” czy wręcz o branie niemieckich pieniędzy. Bóg z nimi, niech im po śmierci zrekompensuje brak inteligencji za życia. Oni zawsze pierwsi dają się nabrać na retorykę oblężonej twierdzy, w rodzaju: „Wróg u bram, brońmy zagrożonej cnoty”. Każdy durny polityk, jak świat światem, kiedy nie ma lepszych argumentów wymyśla wyimaginowanego wroga, bo wróg prostaczków jednoczy. Zjednoczył i teraz, kiedy współczesne ZOMO poszturchuje pielęgniarki („ze strajkującymi, którzy łamią prawo nie może być dialogu” – powiedział Jan Dziedziczak i proszę zgadnąć, kogóż to pan rzecznik cytował z całkiem nieodległej epoki? To właśnie różni komunę od braci Kaczyńskich: PZPR w końcu zdecydował się na dialog z łamiącymi prawo strajkującymi!). Ale nawet inteligentni ludzie dali sobie wmówić, że w Unii Europejskiej musimy z kimś o coś walczyć. Że ktoś na nas dybie i chce nam odebrać nasze święte prawa. Ludzie! Głowę pod zimną wodę! Kto na nas w Unii dybie? Kto nas chciał skrzywdzić? Przeciwko komu walczyliśmy?
Specjalnością braci Kaczyńskich są spektakularne zwycięstwa w walce z przyjaciółmi. Znacznie gorzej idzie im z przeciwnikami: „ubecja” ma się nieźle. W swojej karierze pokonali już Lecha Wałęsę, pokonali PO, pokonali Grupę Wyszechradzką (celny cios sprzed tygodnia pana premiera w samo serce Węgier i Słowacji chyba bezpowrotnie zabił tę przyjazną nam organizację) a teraz pokonali Unię. Gdzie, jako żywo, wrogów jeszcze do niedawna nie mieliśmy. A teraz, po tym epokowym sukcesie w Brukseli, już mamy. Naprawdę. Wszystkich. Nawet Czechy nie mogą już na nas patrzeć. Z Niemcami, skąd pochodzi większość pieniędzy na nasz rozwój, bracia otworzyli – jak mówi tamtejsza prasa – „nową epokę lodowcową”. To dopiero sukces! Mieć wroga na Wschodzie i zrobić sobie nowego wroga na Zachodzie! Gratulacje! Kiedy zniechęcimy do siebie Amerykę? Dziś udał się tam p. wiceminister Waszczykowski: czy uda mu się rozgniewać Stany Zjednoczone żądaniami dozbrojenia naszego kraju? Po jaką jasną anielkę było nam prawo do blokowania czy choćby do opóźniania decyzji Unii? Teraz mamy je na kolejne 7 lat (zakładając, że rzeczywiście je mamy, bo słynny już paragraf 11 mówi, że nasze weto można w chwilę potem przegłosować) i proszę postawić sobie proste pytanie: „czy owe prawo do blokowania czy choćby do opóźniania decyzji, które bracia Kaczyńscy wymusili na unijnych partnerach, Unię wzmacnia, czy osłabia”? Chętnie zapoznałbym się z argumentami tych, którzy sądzą, że to Unię wzmacnia. Bo ja, używając całej mojej fantazji, nie widzę ani jednej pozytywnej strony niszczenia mechanizmu decyzyjnego w Unii. Moim zdaniem, zgodnym zdaniem niemal całej europejskiej prasy, (z wyjątkiem Dziennika, który pisze, że nas chwalą: kto?!!! Gdzie?!!!) z Brukseli Unia wyszła znacznie osłabiona. Z winy Polski.
I zaraz po pierwszym proszę sobie postawić drugie proste pytanie: „czy w żywotnym interesie Polski jest to, żeby Unia była silna i zdolna do sprawnego podejmowania decyzji, czy żeby Unia była słaba i do podejmowania sprawnych decyzji niezdolna”?
„Sukces” w Brukseli dowodzi, że Polska do Unii nie dorosła. I z belgijskiej stolicy w gruncie rzeczy płynie tylko jedna optymistyczna nowość: nowy „Traktat reformujący” zawierać będzie klauzulę o dobrowolnym z Unii wystąpieniu. Do dzieła panowie!