Najpierw wielkie, wielkie podziękowania za wszystkie głosy uznania, wsparcia i poparcia. Dziękuję też za opinie krytyczne, nie ze wszystkimi się zgadzam ale wszystkie traktuje poważnie – no może nie wszystkie, trochę przesadziłem:-)
Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na każdy komentarz i pytanie. Będę się starał jak mogę, ale jak wyjdzie… Na pewno swojego bloga nie traktuję jak zło konieczne – co niektórzy próbują sugerować. Mam nadzieję, że bardzo szybko udowodnię iż jestem rasowym blogerem a dokładnie Blogdogiem.
A teraz do rzeczy, czyli do… kubańskich rytmów. Zainspirowany partyjną konwencją przewodniej siły narodu (czytaj PiS) sięgnąłem po płytę Buena Vista Social Club. Bo jak nie sięgnąć po muzykę, która towarzyszyła polskiemu premierowi, gdy ten odbierał z rąk polskich rolników, wielki bochen prawdziwego polskiego chleba. Łza się w oku kręci, a w tle słychać kubańskich muzyków i ich „Chan chan”. Taki właśnie tytuł nosi utwór, który stał się nieoficjalnym hymnem konwencji PiSu.
Słucham właśnie tej piosenki i zastanawiam się jakie przesłanie niesie ona nam, obywatelom IV RP. Oto zakochany kubański młodzieniec przyznaje, że wielce miłuje pewną kobietę. Tak bardzo, że „wilgotnieją mu usta i nie może się powstrzymać” (hmm…czyżby drobna złośliwość PiSu pod adresem koalicjanta, który ma problem z sex…aferą?) Dalej możemy usłyszeć, że Juanita (to właśnie obiekt pożądania) przesiewa piasek (?) z niejakim Chan Chan. Jej drżą pośladki, a on się rozpala. O tym, w ogólnym zarysie opowiada piosenka, której melodia pobrzmiewała na niedzielnej konwencji Prawa i Sprawiedliwości. Takie miłosne przesłanie bez wątpienia znakomicie pasuje do słów Ludwika Dorna - „Kto nie jest przeciwko nam, jest z nami. Nawet ci, co są przeciw nam, są z nami, tylko jeszcze o tym nie wiedzą” (uff, nie łatwo powtórzyć. To pan premier wymyślił).
PiS będzie zalewał teraz kraj „oceanem dobrej woli” a wszystko w rytm kubańskiej muzyki. Fidel, gdyby wiedział, z pewnością byłby dumny z braci Kaczyńskich. Wracając do wspomnianego oceanu - ktoś powinien sprawdzić czy są jakieś sprawne szalupy ratunkowe, no ale dość już tych złośliwości.
Tyle na dzisiaj, gorąco polecam „Buena Vista Social Club” – w tym punkcie premier może liczyć na moje pełne poparcie.
P.S.
Kilka osób pytało jak schudłem? Przed tym pytaniem pewnie nie ucieknę, ale o tym następnym razem. Postaram się także bardziej konkretnie odpowiedzieć na kilka innych komentarzy.