Blog Wojtka ciągle żywy. Co prawda pod moim nazwiskiem, ale żywy. Uwaga!!! Nie wiem dlaczego zrezygnował. A właściwie wiem, ale nie powiem. Wiem jeszcze to, że mam swoje wyobrażenie na temat tego, czym jest blog. Otóż blog to taki stwór, w którym można napisać, co się myśli na dany temat. Czasami zupełnie bezsensowny i lekki może być Ten temat. I tym się blog od felietonu w ładnym, kolorowym magazynie różni.
Nie mam zamiaru z nikim polemizować a zwłaszcza z kimś kto w blogu szuka nie wiadomo czego. To ma być moje. Równie dobrze można wpaść do nas do redakcji i posłuchać paru opinii dotyczących tego, co akurat komuś do głowy przyszło. Ot takie „cokolwiek” Oczywiście nie musimy przejmować się, co niektórzy mają nam do przekazania. Z drugiej jednak strony jesteśmy tylko ludźmi. Używając słów Artura Boruca z wywiadu, którego udzielił mi w Glasgow, też mamy dwie ręce i dwie nogi. Miłe to nie jest, choć można „olać”. Brzydkie słowo, prawda? Nieskładnie, prawda? I dobrze. W blogu ujdzie. I tyle.
Jak było w Glasgow? Na meczu było pięknie – nie raz i nie dwa użyłem sformułowania, które cały czas mi się bardzo podoba. To było święto futbolu, Festiwal piłki nożnej. I nie chodzi tylko o samą grę, ale o wszystko co działo się przed, podczas i po meczu. Cudowni kolorowi kibice. Nie widziałem ani jednej scysji, nie mówiąc już o bójce. Na stadionie chóralne śpiewy. Bez wyzwisk i wulgarnych okrzyków. Niby normalne, ale w naszym pięknym kraju niemal niewykonalne. To trzeba zobaczyć i się uczyć. Gry w piłkę na takim poziomie również.
Gra grą, kibicowanie kibicowaniem, ale przecież Szkocja to nie tylko piłka. Glasgow odwiedziłem już po raz kolejny , ale tym razem miałem możliwość zobaczenia jak żyje sobie szkocka wieś. Jest tam pięknie, malowniczo i bardzo spokojnie. Jest też bardzo bogato. Przynajmniej na tej wsi pod Glasgow.
Była też okazja by odwiedzić Edynburg. To miasto o wiele piękniejsze od Glasgow. Mnóstwo pięknych budowli, znakomity zamek wzniesiony na skalistej górze. Imponujące.
A znacie historię psa Bobbiego? Otóż owa psina przez 14 lat przychodziła czuwać nad grobem swojego pana. Tak Bobby ujął mieszkańców Edynburga, że ci postawili mu pomnik. Prawdę mówiąc byliśmy pewni, że pomnik będzie większy. :) Koledzy byli nawet lekko podenerwowani, gdy z uporem maniaka prowadziłem ich w miejsce gdzie pomnik miał stać. I stał. Malutki był, ale uroczy. Był tam też grób Bobbiego. I mnóstwo małych Bobików w pudełeczkach równie malutkich, które można sprezentować tym, których historia psiny ujmuje.
W Szkocji po raz kolejny porozmawiałem dłużej z Arturem Borucem. Na spotkanie naszego bramkarza liczyłem przed wyjazdem. Nie wierzyłem że mogę spotkać piękną, włochatą, żeby nie powiedzieć, kudłatą górską krowę. Były na wystawie – 15 kilometrów od lotniska Prestwick ,z którego wylatywaliśmy. Urocze zwierzaki.
Dziwne , co piszę, prawda? Ja też normalny nie jestem.