Czasu, by ochłonąć, nie miał, o świętowaniu nie wspominając. Zaledwie kilkanaście godzin po zostaniu - tak, to prawda - olimpijskim mistrzem, Karol Zalewski znowu ruszył w Tokio do rywalizacji, tym razem na 400 m indywidualnej. Nie pokonał połowy dystansu, kiedy nagle biec przestał.