Pod pretekstem zabrania swoich rzeczy 57-latek odwiedził we Włodawie (woj. lubelskie) swoją byłą dziewczynę. Gdy zobaczył, że jest u niej mężczyzna, doszło do awantury. Kobieta wybiegła na klatkę i zaczęła krzyczeć. Na pomoc ruszyła jej matka i siostra. Wzięły ze sobą drewniany kij - podaje policja. Teraz kobiety będą odpowiadać za pobicie.
Było przed godziną 23 gdy lekarz z izby przyjęć zadzwonił na policję we Włodawie informując, że ma 57-letniego pacjenta z raną głowy powstałą na skutek uderzenia kijem. Gdy na miejscu zjawili się mundurowi, okazało się że stan mężczyzny nagle się pogorszył i trzeba go przewieźć do szpitala w Lublinie na operację.
"Personel medyczny przekazał, że ataku miała dokonać siostra jego byłej dziewczyny, która mieszka we Włodawie. Trop ten okazał się właściwy" – pisze w komunikacie aspirant sztabowy Kinga Zamojska-Prystupa z Komendy Powiatowej Policji we Włodawie.
Policja: zaatakował mężczyznę, którego zauważył u byłej dziewczyny
Przed blokiem oraz w mieszkaniu byłej partnerki pokrzywdzonego były liczne ślady krwi.
"Okazało się, że 57-latek pod pretekstem zabrania swoich rzeczy odwiedził byłą konkubinę. Kiedy zobaczył, że w jej mieszkaniu przebywa mężczyzna, zaatakował go bijąc po całym ciele" – czytamy w policyjnym komunikacie.
Jedna miała okładać kijem, druga bić i kopać
Kobieta nie mogła poradzić sobie z rozdzieleniem walczących mężczyzn. Wybiegła więc na klatkę schodową i zaczęła krzyczeć: pomocy. Wołanie usłyszały jej siostra i matka, które mieszkają w tym samym bloku. Pobiegły do mieszkania, zabierając ze sobą drewniany kij.
"44-latka widząc byłego patnera siostry zaczęła uderzać go kijem po całym ciele, zaś 65-latka biła go i kopała. Kiedy mężczyzna wyszedł z mieszkania, agresorki wybiegły za nim, gdzie ponownie zaczęły go bić. Po awanturze udały się do mieszkania" – opisuje asp. szt. Zamojska-Prystupa.
Nie przyznają się do winy
Policjanci zatrzymali kobiety oraz zabezpieczyli drewniany kij. Młodsza była nietrzeźwa. Miała blisko 2,5 promila alkoholu w organizmie.
Obie zostały przesłuchane i nie przyznały się do przedstawionego zarzutu. Grozi im nawet do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: KPP Włodawa