22-letnia kobieta i jej trzyletni syn zostali potrąceni na jednym z przejść dla pieszych w Puławach (woj. lubelskie). Matka i dziecko po kilkunastu dniach opuścili szpital. Kierowca, który wjechał na przejście na czerwonym świetle, przyznał się do winy. Był trzeźwy, ale śledczy wciąż czekają na wyniki badania krwi na zawartość innych środków odurzających.
Do wypadku doszło pod koniec sierpnia w Puławach. Film pokazujący, co stało się na przejściu dla pieszych opublikowała wówczas policja. Widać na nim, jak na przejście wjeżdża rozpędzone auto i uderza w kobietę z dzieckiem. Siła jest tak duża, że piesi w ułamku sekundy znajdują się w powietrzu. Jak wynikało ze wstępnych ustaleń, piesi mieli zielone światło, kierowca wjechał na przejście, gdy sygnalizator wskazywał mu światło czerwone.
Kilkanaście dni spędzili w szpitalu
Jak informuje nas Piotr Rybak, dyrektor Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Puławach, 22-letnia matka z trzyletnim synem wyszła ze szpitala ponad tydzień temu. Miała uszkodzony nos i pokaleczoną twarz, a jej syn - pękniętą czaszkę.
- Oboje byli też bardzo poobijani - mówi dyrektor. I dodaje, że zarówno matka, jak i dziecko będą musieli pozostać jeszcze pod opieką specjalistycznych poradni.
Rybak przyznaje, że o całej sytuacji mówi się w kategoriach cudu, a matka z dzieckiem "mieli ogromne szczęście".
- Oczywiście nie jestem specjalistą od wypadków, ale moim zdaniem, gdyby syn szedł po lewej stronie mamy, mogłoby dojść do tragedii. Jako że szedł po prawej stronie, samochód uderzył w matkę, podbił jej nogi, a ta, trzymając dziecko za rękę, znalazła się w powietrzu - zaznacza.
Przyznał się do winy
Za kierownicą bmw siedział 27-latek, któremu prokuratura przedstawiła zarzut umyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym poprzez niezastosowanie się do sygnalizacji świetlnej, co skutkowało nieumyślnym uderzeniem w kobietę i dziecko.
Grozi mu do trzech lat więzienia.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie Agnieszka Kępka mówiła w sierpniu, że 27-latek przyznał się do zarzucanego mu czynu. Śledczym tłumaczył, że się zagapił i jest mu bardzo przykro.
Czekają na wyniki badań krwi kierowcy
Prokuratura zastosowała wobec niego m.in. dozór policji i poręczenie majątkowe. Zatrzymano mu też prawo jazdy.
Choć badanie alkomatem nie wykazało obecności w jego organizmie alkoholu, to pobrana została od niego krew do badań na zawartość innych środków odurzających.
- Na razie nie ma jeszcze wyników - powiedziała nam w czwartek, 21 września, prokurator Kępka.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Lubelska Policja