Policja, straż pożarna, a nawet śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Służby ruszyły w okolice Krężnicy Jarej (Lubelskie), gdzie pijany mężczyzna zaalarmował, że wepchnął innego mężczyznę do rzeki, a ten nie wypłynął. Historia brzmiała nieprawdopodobnie, bo w rzece jest bardzo płytko. Służby przeszukały jednak teren. Po pewnym czasie mężczyzna oświadczył, że w rzece nikt jednak nie utonął.
W środę, 26 marca przed godziną 13 na numer alarmowy zadzwonił mężczyzna, który stwierdził, że wepchnął znajomego do rzeki, a ten nie wypłynął.
- Tłumaczył, że zaczęło się od tego, że podeszło do niego trzech mężczyzn, po czym wywiązała się między nimi szarpanina, podczas której jeden z atakujących wpadł do wody - mówi nadkomisarz Kamil Gołębiowski z Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.
W rzece jest bardzo płytko
Do zdarzenia miało dojść w przepływającej między Strzeszkowicami a Krężnicą Jarą rzece Nędznica na terenie powiatu lubelskiego. Na miejsce wysłana została policja, straż pożarna oraz ratownicy medyczny. Lądował śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
- Historia wydawała się nieprawdopodobna, bo w rzece jest bardzo płytko. Służby przeszukały jednak teren – zaznacza policjant. Głębokość rzeki w tym miejscu to ok. 30 cm.
ZOBACZ TEŻ: Miał zostać kilka razy raniony nożem. Ratownicy byli innego zdania, ze szpitala uciekł
Odpowie za nieuprawnione wezwanie służb
Ostatecznie mężczyzna, który - jak się okazało - miał w organizmie 3,2 promila alkoholu, przypomniał sobie, że do żadnego utonięcia nie doszło.
- Wypowiadał się niezbyt logicznie. Trudno powiedzieć, czy w ogóle doszło do jakiejś szarpaniny. Najważniejsze, że na pewno nikt nie utonął – mówi nadkom. Gołębiowski.
Mundurowi prowadzą czynności w kierunku nieuprawnionego wezwania służb. To wykroczenie podlegające karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.
Autorka/Autor: tm/PKoz
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock