- Koniec z bezkarnością ludzi, którzy nas zatruwają! - szumnie zapowiadają władze Tomaszowa Mazowieckiego. Uruchomiono tam elektroniczny system, który ma być skuteczniejszy niż donosy sąsiadów, czy patrole straży miejskiej.
System ma działać w sposób niezwykły.
- Załóżmy, że ktoś wrzuca plastikowe butelki do pieca. W ciągu kilku sekund otrzymujemy zgłoszenie, że przy danej ulicy popsuła się jakość powietrza - opowiada Aleksander Gawron z firmy, która na zlecenie tomaszowskiego magistratu zainstalowała 44 czujniki powietrza.
Każde urządzenie wysyła na bieżąco informacje do systemu, który nakłada je na mapę dostępną w internecie.
- Żadne inne miasto w Polsce nie pozwala na tak szczegółowe sprawdzanie stężenia niebezpiecznych cząsteczek - mówi Gawron.
Mandat zza komputera
Marcin Witko, prezydent Tomaszowa Mazowieckiego podkreśla, że miasto od kilku lat zmaga się ze smogiem. Według danych Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska, miasto jest wśród 15 miejsc, w których oddycha się najgorzej.
- Zdecydowaliśmy się zainwestować w system, który pozwala na skuteczną walkę z tym problemem. Mieszkańcy nie tylko od razu wiedzą, kiedy lepiej odpuścić spacer. Ale też są świadomi, kto może za to odpowiadać - mówi Witko.
Prezydent dodaje, że liczy na to, że samo uruchomienie systemu zmieni jakość powietrza.
- Mam nadzieję, że tak dokładny monitoring wybije z głowy pomysły świadomego trucia sąsiadów. Jeżeli to jednak nie pomoże, to mamy inne pomysły - zaznacza.
Jakie to pomysły? W przyszłym roku Tomaszów ma wzbogacić się o "latające laboratorium". Czyli drona wyposażonego w czujniki, które pozwolą na udowodnienie, że z danego komina leci trujący dym.
Grilla nie złapie
Firma odpowiedzialna za zainstalowanie systemu (za które miasto zapłaciło 50 tys. złotych) podkreśla, że awaria jednego z czujników nie spowoduje paniki wśród mieszkańców.
- Wszystkie nasze urządzenia komunikują się ze sobą i cały czas porównują wyniki. Jest ich na tyle dużo, że nieprawidłowe wskazania szybko zostają wykryte przez skrypty sztucznej inteligencji i skorygowane - mówi Aleksander Gawron.
Czujniki nie będą też alarmować o tym, że ktoś na przykład rozpalił grilla.
- Zainstalowane są na takiej wysokości, że na odczyty nie będą miały wpływu takie małe, niegroźne dla społeczeństwa źródła zanieczyszczeń - zaznacza Gawron.
Idzie smog
W całej Polsce miasta starają się walczyć ze smogiem. I tak na przykład pod krakowskimi Sukiennicami wprowadzane są specjalne, giętkie rury. Dzięki nim zabytek ma być ogrzewany w sposób ekologiczny - dzięki wykorzystaniu sieci ciepłowniczej.
- Ta inwestycja pozwoli nam na to, aby w podobny, czysty sposób ogrzewać okoliczne kamienice. To pierwsze takie rozwiązanie w Polsce - mówi Jan Sady z Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Krakowie.
Za dwa lata w Krakowie będzie obowiązywał całkowity zakaz używania paliw stałych - w tym węgla i drewna. Dzięki dotacjom miasta w półtora roku prawie połowa z 25 tys. pieców węglowych wymieniono na gazowe i elektryczne.
Siedem papierosów dziennie
Powietrze w Krakowie było zeszłej zimy tak zanieczyszczone, że każdy mieszkaniec - niezależnie od wieku, płci czy stanu zdrowia - codziennie dostarczał do organizmu tyle rakotwórczego benzopirenu, jakby wypalił siedem papierosów. Sporo? To wcale nie rekord. W Suchej Beskidzkiej było dwa razy gorzej..
Prof. Piotr Kuna, dyrektor szpitala im. N. Barlickiego w Łodzi mówi tvn24.pl, że jego pracownicy nie muszą słuchać mediów, żeby wiedzieć, czy za oknem jest smog. - Wystarczy patrzeć na liczbę przyjęć. Wzmożony problem ze smogiem jest od trzech dni. W tym czasie o 30 proc. wzrosła liczba pacjentów zgłaszających się z powodu zaostrzeń chorób serca i układu oddechowego - mówi Kuna.
- Magazyn "Nature" opublikował dane, z których wynika, że co roku w kraju umiera przedwcześnie z powodu zanieczyszczonego powietrza około 50 tys. osób. To średniej wielkości miasto - zaznacza prof. Piotr Kuna.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź