Głośniki zazwyczaj włączane są o 8 rano, cichną punktualnie o 22. - Jak leci zwykła muzyka, to już prawie jesteśmy zadowoleni. Gorzej, jak pan Adam włączy nam wycie wilków albo marsze żałobne - mówią smutno mieszkańcy jednego z bloków w Aleksandrowie Łódzkim. Od kilku lat są bezradni, bo prośby, groźby i telefony na policję w sprawie uciążliwego sąsiada nic nie dają.
- Ja tu nie mieszkam, ale jak przechodzę w pobliżu to mi po prostu żal tych ludzi. Muzyka tu wali przez cały dzień. Kiedyś myślałam, że dyskotekę otworzyli, bo niosło się na całe osiedle - mówi młoda kobieta, którą spotykamy pod blokiem przy ul. Daszyńskiego w Aleksandrowie Łódzkim.
Powiedzieć, że mieszkańcom nie jest do śmiechu, to nic nie powiedzieć.
- Jeżeli ktoś tego nie przeżył, to po prostu tego nie zrozumie. Ten człowiek zabrał nam nasze domy. Inaczej nie umiem tego powiedzieć, bo nie możemy nawet obejrzeć telewizji. Nie mówiąc o drzemce, czy poczytaniu książki. Zabrał nam to, chociaż nic mu nie zrobiliśmy - płacze sąsiadka z piętra Adama Z.
- Tu wszystko w domu mi chodzi. Mój teść ma 90 lat i do niedawna lubił sobie uciąć drzemkę w środku dnia. Teraz o spaniu nie ma mowy. Bo pan sąsiad tak zarządził - denerwuje się inny lokator.
Tę historię jako pierwsi nagłośnili dziennikarze Radia Łódź.
Wilki wyją cały boży dzień
Mieszkańcy bloku mówią, że Adam Z. włącza muzykę około 8.
- On po prostu nas nienawidzi. Bo kto normalny puszcza marsze żałobne, syreny ostrzegające przed nalotem, odgłosy młotów pneumatycznych, czy.... wycie wilków? - mówi pan Jerzy, mieszkający piętro nad Adamem Z.
Nasz rozmówca podkreśla, że jeszcze rok temu próbował negocjować z sąsiadem.
- Mówiłem mu, że mu kupię słuchawki. Prosiłem, wyjaśniałem, że ludzie są zmęczeni po pracy. Chcą odpocząć bez słuchania tego całego jazgotu. A on mnie zapytał, czy słyszałem jak bardzo musiał się napracować Anders Breivik (terrorysta z Norwegii, zamordował 77 osób - red.), żeby być sławny. Potem dodał, że więcej mi nie powie, bo "moje życie byłoby zagrożone" - kręci głową.
Chce pokazać swój sprzeciw?
Adam Z. nie chciał z nami rozmawiać. Powiedział tylko, "żebyśmy go nie namawiali na rozmowę". Jak się dowiedzieliśmy, 42-letni mężczyzna mieszka z chorymi rodzicami.
- To oni tego wszystkiego słuchają? - pytamy sąsiadów.
- Nie tylko oni. Wszyscy musimy. A co do tych rodziców to też tajemnicza sprawa. Ja ich od roku nie widziałem - odpowiada jeden z lokatorów.
- Kiedyś mi powiedział, że mu nie podoba się to, co dzieje się w kraju. Że chce pokazać swój sprzeciw - dodaje inny.
Mieszkańcy boją się, że 42-latek może być niebezpieczny.
- Ostatnio wyszedłem z bloku i usłyszałem, jak Adam otwiera okno. Potem usłyszałem, że strzelił z wiatrówki. Do kogo? Nie wiem. Jak na niego spojrzałem, to tylko się uśmiechnął i schował do domu - żali się pan Jerzy.
Nie wszyscy jednak chcą się bać. Niedawno młody mężczyzna mieszkający dwie klatki od Adama Z. przybiegł pod jego drzwi z nożem. Nie tylko podziurawił drzwi głośnego 42-latka, ale też sąsiadów z jego piętra.
- Potem wybiegł i zdemolował samochód Adama. O, tam stoi. Widzi pan?- Andrzej wskazuje palcem na auto zaparkowane pod blokiem. Wszystkie szyby w nim są powybijane. Na masce ktoś wymalował graffiti.
Zatrzymanie, przesłuchanie i... znowu granie
Jak to możliwe, że jeden lokator terroryzuje cały blok i nikt z tym niczego nie robi? To pytanie zadaliśmy asp. sztab. Jerzemu Janiszewskiemu, zastępcy komendanta policji w Aleksandrowie.
- Zgłoszenia w tej sprawie otrzymujemy od początku roku. Dwukrotnie się zdarzyło, że patrol musiał podjechać więcej niż jeden raz – mówi policjant.
- I co wtedy się dzieje? Patrol przyjeżdża i...? - dopytujemy.
- Na początku roku karaliśmy tego mężczyznę na podstawie kodeksu wykroczeń, który przewiduje konsekwencje w postaci aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny za zakłócanie porządku publicznego.
- Na początku? Czyli to nie przynosiło skutku?
- Nie. Dlatego od początku roku skierowaliśmy już trzy wnioski o ukaranie do sądu. Czwarty wniosek jest obecnie przygotowywany – tłumaczy zastępca komendanta.
W tym tygodniu Piotr Krysztofiak, reporter Radia Łódź, chciał sprawdzić, jak to możliwe, że mimo kar w bloku przy Daszyńskiego nic się nie zmienia. Po jego publikacji sprawą zainteresowała się prokuratura.
- Mężczyzna jest podejrzany o przestępstwo nękania, za co grozi mu do pięciu lat więzienia – informuje Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Dodaje, że Adam Z. ma też odpowiadać za uszkodzenie mienia.
- Mężczyzna podejrzany jest o uszkodzenie bramy wjazdowej jednej z posesji. Zarzut ten pozostaje w związku z rzekomym strzelaniem przez podejrzanego z wiatrówki - mówi Kopania.
Śledczy zdecydowali o środku zapobiegawczym w postaci dozoru – Z. ma trzy razy w tygodniu meldować się na komendzie.
- Obecnie czekamy na wyniki zleconych badań psychiatrycznych – kończy Kopania.
Jak ustaliliśmy, badania Adama Z. już się odbyły. Teraz powołani przez śledczych biegli je analizują i przygotowują raport na potrzeby prokuratury. W związku z czynnościami prokuratorów, mężczyzna był zatrzymany od wtorku do czwartku.
- Wiedzieliśmy, kiedy wrócił. Wycie wilków w bloku nam to powiedziało – kończy jedna z sąsiadek.
Autor: bż/i / Źródło: TVN24 Łódź, Radio Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź