Łódzka prokuratura wszczęła dwa śledztwa w sprawie głośnych wydarzeń, do których doszło w redakcji tygodnika "Wprost". Śledczy badają przypadki "przemocy względem funkcjonariuszy ABW i prokuratorów" oraz utrudnianie im pracy przy zabezpieczaniu materiału dowodowego. Drugi wątek tyczy się policji, która mogła źle zabezpieczyć działania ABW.
O wszczęciu śledztwa poinformował w środę Krzysztof Kopania z prokuratury Okręgowej w Łodzi. Wyjaśnił, że pierwszy z wątków tyczy się ewentualnej przemocy fizycznej względem funkcjonariuszy ABW i prokuratorów.
- Sprawdzamy, czy mogło dojść do przestępstwa, które miało na celu utrudnienie pracy funkcjonariuszom publicznym i zmuszenie ich do zaniechania przeszukania i zabezpieczania dowodów przestępstwa - powiedział prokurator.
Łódzcy śledczy przyjrzą się też, czy policja właściwie zabezpieczała działania prokuratury i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w siedzibie "Wprost".
- Ustalimy, czy przy organizacji działań mogło dojść do niedopełnienia obowiązków - dopowiedział Kopania.
I dodał, że miejscowi śledczy opracowali już "szczegółowy harmonogram działań". Chodzi przede wszystkim o plan przesłuchania prokuratorów, funkcjonariuszy ABW i policjantów, którzy realizowali czynności w siedzibie "Wprost" i innych osób, które były tam wtedy obecne.
Dwa wątki z Warszawy do Łodzi
Łódzka prokuratura została wyznaczona do zajęcia się dwoma wątkami, które zostały wyłączone ze śledztwa w sprawie nielegalnych podsłuchów m.in. ważnych polityków w rządzie Donalda Tuska prowadzonego przez prokuraturę Warszawa - Praga.
- Wyłączone materiały trafiły do nas w ubiegłym tygodniu. Po zapoznaniu się z nimi, referenci przydzieleni do obu postępowań podjęli decyzję o wszczęciu śledztwa - tłumaczy Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Szarpanina w redakcji
Prokuratorzy wraz z funkcjonariuszami ABW weszli do redakcji "Wprost" 18 czerwca, w ramach śledztwa dotyczącego nielegalnego podsłuchiwania m.in. polityków z koalicji rządowej.
Śledczy zażądali wydania nośników z nagraniami. Redakcja odmówiła, w związku z czym prokuratura zarządziła przeszukanie. Odstąpiono od tych działań po szamotaninie i wtargnięciu do gabinetu naczelnego osób postronnych. Naczelny "Wprost" zapowiedział, że redakcja przekaże prokuratorom nośnik z nagraniem, gdy tylko upewni się, że nie naraża to źródła informacji. Stało się to po kilku dniach.
Po tym prokuratura podawała, że dążyła do "ugodowego przejęcia nośnika" w gabinecie naczelnego "Wprost". Także ABW oświadczyła po przeprowadzeniu wewnętrznej kontroli, że jej funkcjonariusze działali zgodnie z prawem i nie przekroczyli swoich uprawnień.
Sąd: "Wprost" nie ma racji
W lipcu warszawski sąd nie uwzględnił zażaleń "Wprost" na działania prokuratury. Sąd uznał, że redakcja miała obowiązek wydać żądane przedmioty. Ocenił też, że treść protokołu przeszukania nie wskazuje na złamanie przez prowadzących czynności przepisów bądź konstytucji.
- Wręcz przeciwnie, zastrzeżenia można mieć do postępowania samego skarżącego i dziennikarzy "Wprost", którzy swoim zachowaniem utrudniali i ostatecznie uniemożliwili prokuratorom i funkcjonariuszom ABW dalsze prowadzenie czynności procesowej - zaznaczyła sędzia.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/r / Źródło: TVN24 Łódź/PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24