- Dwudziestoletnie kafle. Brakuje nam remontów, wsparcia... - mówi jedna z położnych, pokazując zaniedbane prysznice dla kobiet tuż po porodzie. Na kilkanaście mam - trzy takie miejsca. Czy wszędzie to tak wygląda? Odpowiedzi szukamy w jednym z najlepszych i największych polskich szpitali - łódzkiej "Matce Polce". - Jak rodzisz, to nie myślisz o kaflach czy brudnej łazience. Ważne jest tylko dziecko - komentują pacjentki.
- Gdzie chcecie wejść? A po co tam? - dopytują nas pracownicy Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Kiedy usłyszeli, że chcemy pokazać standard na oddziałach położniczych, zrobiło się nerwowo.
Bo chociaż "Matka Polka" to jedno z najlepszych miejsc w Polsce, gdzie może trafić rodząca kobieta, to wiele kątów nie było tu remontowanych od ponad dwudziestu lat.
Chcemy je zobaczyć, bo o tym, jak wyglądają sale dla kobiet po porodzie znowu jest głośno. Zaczęło się od ordynatora szpitala we Wrocławiu. Tydzień temu powiedział ministrowi zdrowia, że jest "skandalicznie" i został zawieszony. Premier Kopacz mówiła kilka dni później, że lekarz "będzie pracował", dyrektor precyzowal, że na stanowisku ordynatora. Po tygodniiu bez zmian - dr Malinowski wciąż nie pełni swojej funkcji.
Historia lekarza z Wrocławia sprawiła, że na Kontakt24 zaczęły pisać matki z całego kraju. Alarmowały o brudnych salach, niewygodnych łóżkach i niemiłym personelu. Postanowiliśmy sprawdzić, czy "rodzić po polsku" faktycznie oznacza gehennę.
- Może i jest paskudnie, za to opieka dobra. Bardzo fachowa, sprzęt też nowoczesny - komentuje para z Warszawy, którą spotykamy przy wejściu do szpitala. Przyjechali tutaj, bo tu pracuje zaufany ginekolog.
Przy wejściu chwilę rozmawiamy też z panią zza Szczercowa pod Bełchatowem - 70 km od Łodzi. Wyczytała w internecie, że tu jest najbezpieczniej. Nie przeraża jej stara elewacja szpitala ani toporny wystrój korytarza. Na rozmowę mamy trochę czasu, bo czekamy na rzecznika szpitala.
"Higiena? Łatwo nie jest"
Wreszcie jest. - To chyba nie jest obiektywne, takie zaglądanie do łazienek? Trochę bardziej bawi się pan w budowlańca, niż dziennikarza - marszczyła brwi rzecznik Beata Aszkielaniec, kiedy chcieliśmy zobaczyć łazienki, które są do dyspozycji pacjentek po porodzie.
Sprawdzaliśmy, bo na stan łazienek i ich ilość narzekały same pacjentki. Na jednym z dwóch oddziałów poporodowych są trzy pomieszczenia, gdzie można wziąć prysznic. Korzystają z niej panie z ośmiu sal. W lepszej sytuacji są panie z czterech innych pokoi, które mają "swoją" łazienkę.
- Higiena po porodzie jest ważna, ale łatwo nie jest - mówi pani Dominika, która w sobotę urodziła synka.
A łaźnie pamiętają czasy transformacji ustrojowej w Polsce. Straszy kamień i sfatygowane, połamane płytki na ścianach. Tak przynajmniej wyglądała ta, którą nam pokazano.
- Panie zatrudnione w szpitalu starają się szorować łazienki. To jednak syzyfowa praca, po wyjściu spod prysznica rozmawiałam z innymi pacjentkami, jakie robaki tym razem widziałyśmy w brodziku – mówi nam Justyna, która w ICZMP rodziła w zeszłym roku.
Pana Mariusza, którego żona rodziła w zeszłą sobotę spotykamy na szpitalnym korytarzu. Gdyby nie jego pomoc, żona po porodzie nie mogłaby nawet się wykąpać.
- No masakra, nie miała czego się złapać, pod prysznicem nie działa światło, a wody nie da się zakręcić przez popsute kurki – wylicza.
Dwa światy
- To co, szukamy kolejnych brzydkich miejsc? Bo te ładne was chyba nie obchodzą? - pyta nas rzecznik.
Tłumaczymy, że nie szukamy sensacji, tylko chcemy pokazać prawdę. Więc "ładne" miejsca też nas jak najbardziej obchodzą.
- Chodźcie - rzuciła krótko rzeczniczka. Po chwili znaleźliśmy się w jedynej w kraju klinice terapii najcięższych wad rozwojowych noworodków. Jej wnętrze bardziej przypomina scenografię z amerykańskich filmów o lekarzach, niż oddział w publicznej placówce.
- Przyjmujemy noworodki z problemami chirurgicznymi, które przychodzą na świat w Matce Polce. Nie muszą być nigdzie transportowane, mają na miejscu zespół lekarzy różnych specjalności: zabiegowych i niezabiegowych. Opieka odbywa się u nas w oddziale, a przy łóżku pacjenta spotykają się różni specjaliści - wyjaśnia prof. Iwona Maroszyńska, kierownik kliniki.
Lekarze na tym oddziale potrafią rocznie uratować nawet 600 żyć małych pacjentów. Podobnych, specjalistycznych oddziałów w ICZMP jest dużo więcej. Dość powiedzieć, że tylko w tej placówce położnicy i ginekolodzy udzielają rocznie ponad 20 tys. porad specjalistycznych.
„Nie chodzi o ładne ściany”
„Matka Polka” zadłużona jest na niemal 300 mln złotych. Pieniądze – jeżeli już są – inwestowane są w właśnie w pracę takich oddziałów, jak ten kierowany przez prof. Maroszyńską. Środki trafiają tam, gdzie ratowane jest życie dzieci z wadami serca, niedotlenione czy po skomplikowanych porodach .
- Tu nie chodzi nawet o pieniądze. Wolę rodzić tu, niż w prywatnej klinice. W rodzeniu nie chodzi o ładne ściany, ale o bezpieczeństwo dziecka – mówi nam pani Monika, która mamą ma zostać jeszcze w tym tygodniu.
W podobnym tonie wypowiadają się zresztą też inne pacjentki.
- Jak rodzisz, to już nie patrzysz na zniszczone kafle. Nie dostrzegasz upiornych korytarzy, którymi wiozą cię na porodówkę. Po porodzie czujesz miłość do dziecka i ogromną wdzięczność dla personelu. I nic więcej – kończy Brygida. Szyja jej dziecka była okręcona pępowiną. Lekarze szybko zrobili cesarskie cięcie, dziecko jest zdrowe.
Kobieto, weź agrafkę
Wracamy jednak na ziemię. Bo rodzące matki w publicznych placówkach za towarzystwo specjalistów muszą boleśnie płacić własnym komfortem. Bo dziury w szpitalnych budżetach widać widać nie tylko po starych i zniszczonych pomieszczeniach. Mieszkająca w Łodzi Iza mówi nam, że koleżankom idącym do szpitala urodzić dziecko polecała, żeby zawsze brały ze sobą… agrafkę.
- Koszule porodowe rozdawane są trochę bez składu i ładu. Kobieta mająca 1,7 metra wzrostu może dostać rozmiar „S” i chodzi półnaga. Na oddziale widziałam też niższe ciężarne, które topiły się w olbrzymich koszulach. Na wysokości biustu warto ją spiąć, żeby nie paradować piersiami na oddziale – mówi.
Różowo nie jest
Obecne i byłe pacjentki chętnie opowiadają o swoich doświadczeniach. Zdobycie wypowiedzi pracowników szpitalnego personelu już takie łatwe nie jest.
- No, różowo nie jest. Brzydko. Trzeba pieniędzy na remont, żeby ktoś się zainteresował... – tak jedna z położnych zatrudnionych w „Matce Polce” komentowała stan łazienek na oddziale.
- Dobrze, idziemy już – przerwała jej rzeczniczka. A położna szybko zaczęła nas prosić, żebyśmy nie pokazywali jej twarzy w mediach. Na wszelki wypadek.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/i / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź