Gonił przestępcę, spowodował wypadek, w którym zginęły dwie osoby: policjant, z którym był na służbie, oraz przypadkowy kierowca, który znalazł się na drodze rozpędzonego radiowozu. Prokuratura wysłała do sądu akt oskarżenia w sprawie 35-letniego policjanta, który w lutym doprowadził do wypadku w centrum miasta. Funkcjonariusz może trafić za kratki na 8 lat.
Do tragicznych wydarzeń doszło w nocy z 14 na 15 lutego, na skrzyżowaniu ul. Kilińskiego i Tymienieckiego w Łodzi. 35-letni policjant ścigał uciekające BMW. W radiowozie obok niego jechał też 29-letni funkcjonariusz, który miał z nim dyżur.
Ścigane BMW przecięło skrzyżowanie. Goniący je radiowóz wyjechał z drogi podporządkowanej i z dużą siłą uderzył w przypadkowo jadący drogą z pierwszeństwem samochód. W środku był 41-letni łodzianin, mężczyzna zginął na miejscu.
Po kilku dniach w szpitalu zmarł też 29-letni policjant, który jechał w radiowozie na fotelu pasażera.
"Nie zachował ostrożności". Grozi mu 8 lat
- Biegli orzekli, że 35-letni kierowca nie zachował ostrożności, nie zastosował się do znaków nakazujących ustąpienie pierwszeństwa i nie uwzględnił faktu, że zbliżając się do skrzyżowania był niewidoczny dla osób jadących drogą z pierwszeństwem przejazdu - tłumaczy tvn24.pl Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Prokuratorzy oskarżyli policjanta o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym, za co grozi do ośmiu lat więzienia.
Nie pamięta wypadku
Oskarżony był policjantem od sześciu lat, wielokrotnie nagradzanym za swoją pracę. Mężczyzna w czasie śledztwa przyznał się do winy, ale w czasie rozmów z prokuratorami zaznaczał, że nie pamięta przebiegu zdarzenia.
- Policjant wyraził żal, że doszło do wypadku. Śledczym mówił, że pierwsze wspomnienia po tragedii pochodzą już ze szpitala - informuje prokurator Kopania.
35-latek po lutowym wypadku długo był utrzymywany w stanie śpiączki farmakologicznej. Śledczy podkreślają, że jego stan zdrowia długo nie pozwalał na wykonanie z nim czynności procesowych.
Dramat na skrzyżowaniu
Tragicznej lutowej nocy 35-letni oskarżony i o sześć lat młodszy funkcjonariusz ruszyli w pościg za podejrzanym BMW.
- Jego kierowca wzbudził podejrzenia funkcjonariuszy. Kiedy BMW nie zatrzymało się do kontroli, rozpoczął się pościg - relacjonuje Kopania.
Ścigany uciekał przez centrum miasta. Ścigający go funkcjonariusze jechali na sygnale i przy włączonych kogutach. Do tragedii doszło w południowej części miasta. Uciekające ul. Tymienieckiego BMW przejechało przez skrzyżowanie z Kilińskiego. Chwilę później doszło do tragedii.
Zobacz fragmenty reportażu "Uwaga! TVN" o wypadku:
Uciekający stanie przed sądem
Dzisiaj już wiadomo, że decyzja o podjęciu pościgu przez policjantów była uzasadniona. Uciekający mężczyzna jechał kradzionym samochodem. Tragicznej nocy był na przepustce z zakładu karnego, gdzie odsiadywał karę za kradzieże z włamaniem w warunkach recydywy. Niedługo po pościgu policjanci znaleźli w lesie pod Tomaszowem Mazowieckim spalone BMW, którym uciekał.
- Mężczyzna stanie przed sądem za paserstwo. Akt oskarżenia w jego sprawie trafił już do sądu - wyjaśnia Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24