Stalker oblał kobietę kwasem. "Można domagać się policyjnej ochrony"

Rozlaną substancję zabezpieczali strażacy w kombinezonach ochronnych
Rozlaną substancję zabezpieczali strażacy w kombinezonach ochronnych
Źródło: TVN24 Łódź

Miał ze sobą szklany słoiczek po kawie z plastikową zakrętką. W środku miał żrącą substancję. Wylał ją w sądzie, na twarz kobiety, która oskarżyła go o stalking. 50-letni napastnik ma we wtorek usłyszeć zarzuty, może mu grozić 10 lat więzienia. - Wszystkich nie da się skontrolować, dlatego wymiar sprawiedliwości powinien myśleć o środkach zapobiegawczych - mówią eksperci TVN24.

O napaści, do której doszło przed salą rozpraw łódzkiego sądu pisaliśmy na tvn24.pl wczoraj. 50-letni mężczyzna zaatakował 39-letnią kobietę tuż przed rozpoczęciem się rozprawy. On był oskarżony o stalking, ona była poszkodowaną. Poparzona żrącą substancją kobieta trafiła do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich.

Napastnik nie został przesłuchany tuż po ataku bo w jego momencie miał 0,5 promila alkoholu w organizmie. Na wtorek zaplanowane są czynności z jego udziałem. Najprawdopodobniej 50-latek usłyszy zarzut uszkodzenia ciała, za co grozi do 10 lat pozbawienia wolności.

Mecenas Łukasz Chojniak, gość "Wstajesz i Wiesz" zastanawiał się, jak to mogło się stać, że do strzeżonego budynku sądu wszedł człowiek ze żrącą substancją.

- Polskie sądy zrobiły duży krok naprzód, jeżeli chodzi o kwestie bezpieczeństwa. Niestety, nie można przeszukać każdego - opowiadał gość TVN24.

Przypomniał, że przy wejściu do sądu trzeba przejść przez bramki, wykrywające metal i prześwietlić swój bagaż.

- Dzięki temu nie ma przypadków, że ktoś wejdzie do sądu z nożem czy pistoletem. Nie da się jednak przewidzieć wszystkiego, co może wymyślić głowa - podkreślił Chojniak.

Szukała sprawiedliwości

Zaatakowana w poniedziałek 39-latka oskarżyła wcześniej 50-letniego napastnika o stalking.

- To przestępstwo jest w polskim kodeksie dopiero od pięciu lat. Wcześniej nie było narzędzi do ścigania osób nękających innych - opowiada Chojniak.

Dodaje, że liczba osób zgłaszających stalking stale rośnie.

- Uczymy się tego, czym tak naprawdę jest nękanie. Uczą się tego też organy wydziału sprawiedliwości - wyjaśniał ekspert.

Stalking ścigany jest na wniosek osoby pokrzywdzonej. Uporczywe nękanie (np. ciągłe chodzenie za kimś) zagrożone jest karą do 3 lat więzienia. Jeżeli ofiara będzie na tyle udręczona, że podejmie np. próbę samobójczą, to sprawcy może grozić wyższa kara - do 10 lat za kratkami.

Pod ochroną

Inny gość TVN24, warszawski adwokat, mec. Zbigniew Roman podkreślał z kolei, że ofiary stalkingu mogą domagać się policyjnej ochrony przed nękającą je osobą. Podobne prawa mają zresztą ofiary innych przestępstw i świadkowie.

- Taka opieka może mieć trzy warianty. Pierwszy to ochrona osobista, druga sprowadza się do towarzyszenia osobie poszkodowanej podczas czynności, np. przy wizytach w sądzie. Trzeci wariant dotyczy ochrony podczas zmiany miejsca zamieszkania - wyjaśnił mec. Roman.

Ochroną zajmują się funkcjonariusze policji. Wniosek o jej przydzielenie rozpatruje komendant wojewódzki policji.

Zdaniem mec. Romana, dramat do którego doszło w Łodzi pokazuje, że wymiar sprawiedliwości powinien brać pod uwagę stosowanie środków zapobiegawczych względem podejrzanych o stalking - np. umieszczanie ich w areszcie.

Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź

Czytaj także: