Unikatowe, zabytkowe i śmiertelnie niebezpieczne. Na łódzkim osiedlu Nowosolna jest skrzyżowanie, gdzie spotyka się osiem ulic. Kierowcy są zdezorientowani, a mieszkańcy przerażeni. - Co roku ginie tu jeden z naszych sąsiadów. Urzędnicy nie reagują, to jest kryminał - mówią. Stowarzyszenie "Ochrony Własności i Środowiska" zawiadomiło prokuraturę. Planuje też w sprawę włączyć ministra sprawiedliwości.
O niezwykłym skrzyżowaniu, przez które trudno przejechać bez drżącego serca i uczucia niepewności pisaliśmy w ubiegłym tygodniu.
Poprawny przejazd przez skrzyżowanie w gminie Nowosolna wymaga patrzenia na wskazania sygnalizatorów świetlnych, znaków poziomych i stosowania zasady prawej ręki. Wszystko naraz.
Wielu kierowców nie daje sobie tu rady. - Codziennie jest jakaś kolizja. Ale dochodzi też do tragedii. Co roku tracimy tu jednego mieszkańca osiedla - mówi Adam Mentrycki, wiceprezes rady osiedla Nowosolna i członek obywatelskiego stowarzyszenia "Ochrony Własności i Środowiska", które o niebezpiecznym skrzyżowaniu zaalarmowało śledczych.
Dlaczego? Bo, ich zdaniem, odpowiedzialny za organizację ruchu w tym miejscu łódzki magistrat nie robi nic, żeby było bezpieczniej.
- Prosimy władzę o pomoc od 30 lat. Od 15 jesteśmy ignorowani. Mamy dość - mówi Mentrycki.
"Leżała na betonie sześć godzin, serce pęka"
Pod koniec kwietnia zginęła na tym skrzyżowaniu 53-letnia córka pani Anastazji. Kobieta nie może pogodzić się z tragedią.
- Jak ktoś mógł do tego doprowadzić? Tyle osób już tutaj zginęło. Moja córka przez sześć godzin po wypadku leżała na betonie. Połamane ręce i nogi... Jakim cudem to nie skłania urzędników do myślenia - płacze kobieta.
To samo pytanie zadają sobie też inni mieszkańcy miasta. Dlatego w zawiadomieniu, które wpłynęło do łódzkiej prokuratury można przeczytać m.in. że urzędnicy "świadomie zaniechali działań, zmierzających do poprawy bezpieczeństwa na skrzyżowaniu". W ten sposób zarządca miał przyczynić się do śmieci córki pani Anastazji.
- W jaki sposób, waszym zdaniem, urzędnicy odpowiadają za tę śmierć? - dopytuje Konrad Borusiewicz, reporter TVN24.
- Poprzez ignorowanie wielu sygnałów alarmowych. Udawanie, że problem nie istnieje - odpowiada Adam Mentrycki.
Dodaje przy tym, że w najbliższym czasie o "nieudolności urzędników" poinformowany ma być szef resortu sprawiedliwości, Zbigniew Ziobro.
- Minister jest częścią rządu, który obiecywał "dobrą zmianę". A my zmiany potrzebujemy jak mało kto, bo nasi urzędnicy biernie patrzą, jak giną ludzie - podkreśla.
Rondo? Nie, to zabytek
A jakich zmian żądają mieszkańcy? Stworzenia ronda w miejsce "słonecznego skrzyżowania" albo wybudowanie obwodnicy, która zmniejszy ruch samochodów w tym miejscu.
Za organizację ruchu na krzyżówce-koszamarze odpowiada Zarząd Dróg i Transportu w Łodzi. Jego rzecznik, Piotr Grabowski nie ukrywa, że urzędnicy widzą potrzebę zmian. Podkreśla jednak, że muszą one być realizowane wokół skrzyżowania, a nie na nim.
Dlaczego? Bo skrzyżowanie jest zabytkiem, które jest chronione prawem. Dlatego też nie można go przerobić - na przykład na rondo.
- Rozwiązaniem problemu będzie wybudowanie obwodnicy. Niestety, mówimy już o 13 wariancie przeprowadzenia trasy, bo poprzednie dwanaście odrzucili mieszkańcy - mówi.
Szczęśliwy, trzynasty wariant uzyskał akceptację i ma być realizowany.
Według zapewnień urzędników - obwodnica ma być gotowa za cztery lata. W te zapewnienia nikt jednak w Nowosolnej nie wierzy. - Tę obwodnicę obiecują od lat 90. Ostatnio mówili, że będzie gotowa na 2015 rok. I co? I nic - denerwują się mieszkańcy.
Architekt miasta, Marek Janiak mówi o unikatowej konstrukcji skrzyżowania. - To pajęczynowa konstrukcja. Tego typu układy powstawały w całej Europie, ale tylko tu się zachowała - podkreśla. Skrzyżowanie w Nowosolnej zostało wybudowane w XIX wieku. Podobną konstrukcję w Europie można jeszcze zobaczyć tylko we Francji.
Autor: bż/kv / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź