W Sieradzu rozpoczął się proces prezydenta tego miasta, Pawła Osiewały. Jak ujawniliśmy na tvn24.pl w zeszłym roku, samorządowiec potrącił 79-letnią kobietę i odjechał bez udzielenia jej pomocy. Poszkodowana kobieta podkreśliła w stanowisku odczytanym przez sąd, że Osiewała "musi odpowiedzieć za swoje czyny".
Do tego procesu w ogóle miało nie dojść. Potrącenie przez prezydenta Sieradza 79-letniej pani Anny początkowo zostało przez sieradzkich policjantów zakwalifikowane jako wykroczenie. To, co wydarzyło się 24 marca, zakończyło się wtedy dla niego mandatem w wysokości 300 złotych.
W czerwcu na tvn24.pl nagłośniliśmy sprawę, a zaraz potem trafiła ona pod lupę śledczych, którzy sprawdzali, czy policja nie wykazała się zbyt dużą wyrozumiałością wobec samorządowca. Tym bardziej że - jak wykazało śledztwo - pani Anna po tym, jak uderzył w nią prezydent, miała m.in. skręcony staw skokowy.
Ostatecznie Paweł Osiewała został oskarżony o nieumyślne spowodowanie wypadku i odjechanie z miejsca bez udzielenia pomocy. Grozi mu do trzech lat pozbawienia wolności. Jeszcze przed procesem prezydent Sieradza przypominał dziennikarzom, że wyraża zgodę na prezentowanie swojego wizerunku i danych osobowych.
Na największej sali sieradzkiego sądu okręgowego pojawiła się też pani Anna oraz jej dwie córki. Kobiety nie chciały rozmawiać z mediami, tłumacząc, że bardzo przeżywają to, co się wydarzyło w ubiegłym roku.
"Musi odpowiedzieć"
Sędzia Maciej Leśniowski rozpoczął od odczytania stanowiska poszkodowanej, która nie zgodziła się na mediację z obecnym prezydentem Sieradza.
"Nic, co oskarżony mógłby powiedzieć, nie zmieni mojego stosunku do jego osoby i zdarzenia, które spowodował. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że na pewno żałuje swoich działań i chciałby mnie przeprosić. Uważam jednak za szczególnie karygodne, że prezydent miasta, którego najważniejszym zadaniem jest służba mieszkańcom, ucieka po spowodowaniu wypadku drogowego" - czytał sędzia.
Poszkodowana podkreślała, że prezydent Osiewała - w jej opinii - robił wszystko, żeby odpowiadać jedynie za spowodowanie zdarzenia drogowego.
"Nie trzeba być wyjątkowo inteligentnym, żeby rozumieć, że mediacja będzie tylko pokazową formą ukorzenia się w celu ograniczenia swojej odpowiedzialności" - napisała 79-latka.
Poszkodowana podkreślała, że Osiewała "nie kwapił się, żeby przeprosić", a wszystkie jego działania pojawiły się dopiero po tym, jak na tvn24.pl nagłośniliśmy sprawę.
Kilka sekund
Prokuratura w akcie oskarżenia stwierdziła, że prezydent Paweł Osiewała umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa drogowego i w ten sposób doprowadził do potrącenia 79-latki. Samorządowiec przyznał się jedynie do nieumyślnego spowodowania wypadku.
- Gdybym wiedział, że doszło do potrącenia, tobym się zatrzymał i pomógł. Niestety, w tamtej chwili niczego nie słyszałem ani nie zauważyłem - podkreślał Osiewała.
Tłumaczył, że krytycznego poranka jechał - jak co weekend - do schorowanej matki.
- Umyślność czynu zarzucanego mi przez prokuraturę jest dla mnie zaskoczeniem - mówił samorządowiec.
Na sali rozpraw odtworzone zostały dwa filmy z kamer zainstalowanych niedaleko miejsca zdarzenia. Widać na nich, że 79-latka została potrącona przednią prawą częścią auta.
- Proszę zwrócić uwagę, że mój klient nie wykonał żadnego z ruchów bezwarunkowych. Ani nie zahamował, ani nie zmienił kierunku jazdy. Dowód na to, że po prostu nie widział pieszej - podkreślał obrońca prezydenta Osiewały.
Z kolei prokurator przypominał, że powołany do sprawy biegły stwierdził, że 79-latka była w polu widzenia kierowcy przez co najmniej cztery sekundy.
- Gdyby uważnie przyglądał się temu, co dzieje się na drodze, do zdarzenia by nie doszło - podkreślał Sławomir Anek, prokurator rejonowy w Sieradzu.
Sąd w czwartek przesłuchał poszkodowaną panią Annę oraz jej córkę. Odbyło się to z wyłączeniem jawności.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź