20-letnia studentka trafiła do szpitala z objawami zatrucia dymem po pożarze, do którego doszło na osiedlu akademickim Uniwersytetu Łódzkiego. - Źródłem ognia mógł być laptop, który studentka zostawiła na swoim łóżku - informują strażacy.
O godz. 11 w jednym z pokojów w ósmym domu studenta pojawiły się płomienie.
- Studentka mieszkająca w miejscu zdarzenia wyszła pod prysznic. Kiedy wróciła, pokój był już w dymie - opowiada st. sek. Łukasz Górczyński ze straży pożarnej w Łodzi.
Funkcjonariusze zostali zaalarmowani od razu, kiedy w pokoju zaczęło się robić niebezpiecznie.
- Czujki dymu w domu studenta połączone są z systemem powiadamiania. Dlatego od razu na miejsce wyjechały trzy zastępy straży pożarnej.
Zanim strażacy dojechali, na zewnątrz budynku było już 200 osób, które ewakuowały się z budynku.
20-letnia studentka trafiła do szpitala, ale jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
"Nie było na nic czasu"
Na osiedlu "Lumumbowo", gdzie doszło do zdarzenia zaczynają się właśnie Juwenalia.
- Nie tak to miało wyglądać. Przykra sprawa - mówi nam jedna z mieszkanek akademika.
Jej kolega opowiada, że dym w pokoju zaczął szybko się rozprzestrzeniać.
- Nawet nie zdążyłem wziąć swoich rzeczy. Cieszę się, że nikt poważnie nie ucierpiał - mówił przed kamerą TVN24.
Mieszkańcy DS8 wspominają, że na początku chcieli samodzielnie walczyć z żywiołem.
- Wzięłam gaśnicę. Niestety, w pokoju było tak ciemno, że niczego nie było widać - tłumaczyła jedna ze studentek.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź