Policjanci w środku nocy pukali do banku, w którym najprawdopodobniej przestępcy plądrowali skarbiec. Nikt nie otwierał, więc odjechali. Policjanci nie mieli kluczy, aby wejść na posesję wokół banku, dlatego nie mogli wiedzieć, że w ścianie banku złodzieje wybili dziurę. - Wprowadzamy procedury, które nie pozwolą już na takie sytuacje w przyszłości - zapowiada policja.
To był jeden z najdziwniejszych "skoków" na bank w ostatnich latach. W maju przestępcy dostali się przez dziurę w ścianie do banku w Będkowie (woj. łódzkie). W placówce włączył się alarm, a na miejsce została wezwana policja. Kiedy funkcjonariusze pojawili się na miejscu, syrena już nie wyła. Przez osiem minut szarpali za klamkę i kręcili się po okolicy.
Nie mogli obejść placówki dookoła, bo nie mieli kluczy do ogrodzonej posesji. A szkoda, bo wtedy by mogli zobaczyć dużą dziurę w ścianie, którą wykuli sprawcy. Niewykluczone, że kiedy policja bezradnie kręciła się w pobliżu banku, przestępcy plądrowali skarbiec. Łącznie skradziono 600 tys. złotych.
O tym niezwykłym napadzie informowały media w całym kraju, a na policjantów internauci wylali mnóstwo złośliwych komentarzy. Policja twierdzi, że niesłusznie i przygotowała specjalne procedury, które mają nie pozwolić, żeby policji "dostawało się" za winy innych.
Będą nowe procedury
Podinsp. Joanna Kącka z łódzkiej policji przypomina, że obiektem teoretycznie miała opiekować się jedna z firm ochroniarskich. W praktyce ochrona miała ograniczyć się tylko do tego, że jeden z pracowników poinformował policję o włączonym alarmie.
- Ze wstępnych ustaleń wynika, że zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy. Nie można mieć zastrzeżeń do policjantów, którzy nie mogli wejść do placówki ani sprawdzić tego, co się dzieje wokół niej na zamkniętym terenie - mówi podinsp. Joanna Kącka z łódzkiej policji.
Na miejscu nie pojawił się żaden z pracowników firmy ochroniarskiej. Nie było też właścicieli, którzy mogliby policjantów wpuścić na ogrodzony teren wokół banku. Zdaniem policji - tu tkwił problem.
- Pracujemy nad algorytmem, który ma nie dopuścić do podobnych sytuacji w przyszłości - mówi Kącka.
Wytyczne dla policjantów są wciąż opracowywane, ale wiadomo, że znajdzie się tam jedno główne zalecenie: dyżurny ma nalegać, żeby w przypadku podejrzanej sytuacji na miejsce przyjeżdżali też przedstawiciele firmy ochroniarskiej lub właściciela.
- Nie możemy oczywiście nikogo do tego zmusić. Ale będziemy argumentować, że to może zwiększyć szansę na wykrycie ewentualnego przestępstwa - argumentuje rozmówczyni tvn24.pl.
I dodaje, że nowe algorytmy zakładają m.in. obecność policjantów w pobliżu podejrzanego obiektu do czasu przyjazdu wyznaczonego pracownika firmy ochroniarskiej lub właściciela posesji.
Przestępcy na wolności
Po kuriozalnym skoku w Będkowie wprowadzono postępowanie wyjaśniające względem policjantów biorących udział w akcji. Zastrzeżenia tyczyły się tylko tego, jak wyglądał raport po - dziś już wiemy, że dość nieporadnej - interwencji.
- W ramach algorytmu będziemy też szczegółowo informować po interwencji, co mogliśmy sprawdzić, a czego nie. Firma ochroniarska i właściciel musi zawsze mieć świadomość, że mieliśmy ograniczone możliwości działania - dodaje podinsp. Kącka.
Sprawców włamania do banku w Będkowie wciąż nie udało się złapać.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź