40-letnia pracownica ośrodka pomocy społecznej zginęła w pożarze, który został celowo wzniecony w urzędzie. Do budynku wtargnął mężczyzna, który rozlał łatwopalną ciecz i doprowadził do zapłonu. W szpitalach są cztery inne osoby - jedna z nich w stanie krytycznym. Policja zatrzymała już 62-latka, który może mieć związek z tą tragedią. Prokuratorzy informują, że wszczęte przez nich śledztwo dotyczy zabójstwa.
Do zdarzenia doszło w poniedziałek około godz. 13. Policja informuje, że do budynku Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Makowie (woj. łódzkie) wszedł mężczyzna, który w pomieszczeniu na pierwszym piętrze urzędu rozlał łatwopalną substancję, najprawdopodobniej benzynę.
- Mężczyzna doprowadził do wybuchu, pomieszczenie GOPS stanęło w płomieniach - informuje tvn24.pl kom. Adam Kolasa z łódzkiej policji.
W płomieniach chwilę później stanął też korytarz urzędu.
- Akcja gaśnicza była bardzo trudna z uwagi na olbrzymie zadymienie. Wejście do urzędu było możliwe tylko w aparatach tlenowych - mówi przed kamerą TVN24 Michał Niedbała ze straży pożarnej w Skierniewicach.
Trzy z pięciu osób, które znajdowały się na pierwszym piętrze wydostały się przez okno na dach. Niestety, w płonącym gmachu pozostały dwie osoby. Jedna z nich, 40-letnia pracownica urzędu zginęła. Strażakom udało się ją wydostać z płonącego budynku, ale kobieta zmarła po blisko półgodzinnej reanimacji.
Wcześniej z objętego pożarem urzędu strażacy wynieśli jej koleżankę z pracy, która została znaleziona na klatce schodowej. Ranna urzędniczka została śmigłowcem przetransportowana do szpitala Szaserów w Warszawie. Jej stan jest krytyczny.
Cztery osoby w szpitalach
Oprócz ciężko poparzonej kobiety, o życie której walczą lekarze w Warszawie, do placówek w Głownie i Skierniewicach trafiły trzy inne osoby.
- Do szpitala w Skierniewicach został przewieziony 45-letni świadek zdarzenia, który podtruł się dymem. Dwie inne osoby to pracownice urzędu. Nie są ranne, ale były w szoku - wymienia w rozmowie z tvn24.pl Jerzy Stankiewicz, wójt gminy Maków.
Zatrzymany mieszkaniec powiatu
Policja informuje, że zatrzymała osobę, która może mieć związek z tragedią w makowskim urzędzie.
- To 62-letni mieszkaniec powiatu skierniewickiego. Funkcjonariusze ujęli go w jego domu kilkanaście minut po zdarzeniu - informuje kom. st. sierż Justyna Florczak-Mikina ze skierniewickiej komendy policji.
Mężczyzna jest mieszkańcem miejscowości Słomków (gmina Maków). 62-latek został już przewieziony do policyjnego aresztu. Tuż przed tragedią miał być widziany przez świadków pod urzędem w Makowie. Miał wtedy nieść dużą torbę, w której mógł być środek łatwopalny.
Przedstawiciele szpitala w Skierniewicach poinformowali dziennikarzy TVN24, że mężczyzna był wcześniej leczony psychiatrycznie.
Zaatakował, bo nie dostał świadczenia?
Śledztwo wszczęła prokuratura. Śledczy w swoich wstępnych ustaleniach wskazują, że sprawca tragedii to wieloletni podopieczny pomocy społecznej.
- Z naszych bardzo wstępnych ustaleń wynika, że motywem sprawcy mógł być fakt, że pomoc społeczna odmówiła mu prawa do jednego ze świadczeń - informuje Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Kwalifikacja: zabójstwo
Na miejscu tragedii pracuje prokurator. Najwcześniej we wtorek zostanie przesłuchany 62-latek ze Słomkowa.
- Kwalifikacja wstępna tego czynu nie może budzić żadnych wątpliwości. To zabójstwo i usiłowanie zabójstwa - podkreśla prokurator Krzysztof Kopania.
Jeżeli zatrzymany mężczyzna usłyszy zarzuty zabójstwa, będzie mu grozić dożywocie.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: straż pożarna w Skierniewicach