- Leszek G. wiedział co robi, kiedy podpalał dwie urzędniczki pracujące w pomocy społecznej - stwierdzili biegli psychiatrzy po badaniach 62-latka podejrzanego o podwójne zabójstwo w Makowie (woj. łódzkie). Tym samym podejrzany może stanąć przed sądem. Według śledczych, to właśnie G. oblał benzyną dwie pracownice gminnego ośrodka pomocy społecznej i podpalił. Grozi mu dożywocie.
Prokuratorzy dostali właśnie wyniki obserwacji sądowo - psychiatrycznych, z których wynika, że w momencie popełniania zarzucanych mu przestępstw, jego poczytalność była ograniczona tylko w nieznacznym stopniu.
To z kolei oznacza, że Leszek G. będzie mógł przed sądem odpowiadać za koszmar dwóch kobiet, które miały zginąć z jego ręki.
Podejrzany był dwukrotnie badany przez psychiatrów. Podczas pierwszego "podejścia" biegli nie byli w stanie jednoznacznie stwierdzić, czy w chwili popełniania przestępstwa podejrzany był świadomy tego, co robi.
Dramat w urzędzie
Zdaniem śledczych to właśnie 62-letni Leszek G. w połowie grudnia doprowadził do tragicznego pożaru na terenie urzędu w Makowie. Około godz. 13. do pomieszczeń GOPS wtargnął mężczyzna, polał dwie pracownice oraz wyposażenie pokoju benzyną i podpalił. W wyniku odniesionych obrażeń 40-letnia kobieta zmarła, druga w stanie bardzo ciężkim trafiła do jednego z warszawskich szpitali - zmarła kilka dni później.
Leszek G. jest mieszkańcem jednej z miejscowości w gminie Maków. Doraźnie korzystał z pomocy GOPS. W ostatnim okresie wnioskował o umieszczenie go w domu pomocy społecznej.
Zabił, bo nie dostał miejsca w DPS?
Pracownicy pomocy społecznej wydali jednak decyzję odmowną, którą Samorządowe Kolegium Odwoławcze utrzymało w mocy. W rozmowie z jednym ze świadków mężczyzna żalił się, że ośrodek nie chce mu pomóc.
Według śledczych wszystko wskazuje na to, że napastnik zaplanował atak na pracownice ośrodka. Nie tylko oblał benzyną i podpalił kobiety, ale prawdopodobnie przytrzymywał też drzwi, aby nie wydostały się one z pokoju.
Prokuratura postawiła mu zarzut popełnienia dwóch zabójstw ze szczególnym okrucieństwem oraz spowodowania pożaru, który zagrażał życiu i zdrowiu wielu osób i mieniu wielkiej wartości. Podejrzanemu grozi kara od 12 lat więzienia do dożywocia.
- Śledztwo w tej sprawie zmierza ku końcowi. Akt oskarżenia będzie wysłany do sądu w ciągu najbliższych tygodni - mówi Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Blisko Ludzi TTV