Klubowi ochroniarze często nie przebierają w środkach, uspokajając pijanych imprezowiczów. Jedną z takich interwencji bada właśnie kaliska policja. - Upomnieliśmy ochroniarzy, żeby nie dusili mężczyzny leżącego na chodniku. Wtedy sami zostaliśmy zaatakowani, a mi złamano nogę - relacjonują świadkowie zdarzenia i pokazują film. Pracodawca ochroniarzy zwraca jednak uwagę, że "sprawa jest bardzo niejednoznaczna".
Zaczęło się od interwencji jakich w czasie weekendów wiele. Pijany mężczyzna zaczął wszczynać burdy w jednym z lokali w centrum Kalisza. Pracownicy lokalu wezwali ochroniarzy, a ci wyprowadzili nietrzeźwego mężczyznę na ulicę, skuli kajdankami i zawiadomili policję.
Chwilę później, do interweniujących ochroniarzy podeszła grupa mężczyzn, którym wydawało się się, że ochroniarz przydusza kolanem leżącego twarzą do bruku zatrzymanego. Jeden z mężczyzn wyciągnął telefon komórkowy i zaczął nagrywać przebieg interwencji. Sytuacja szybko przerodziła się w szamotaninę z ochroniarzami podczas której - jak twierdzi jeden z mężczyzn - pracownicy ochrony złamali mu nogę.
"On charczy, zabieraj kolano"
Nagranie, na którym widać zajście zostało opublikowane przez portal faktykaliskie.pl. Zaczyna się w momencie, w którym widać zatrzymanego mężczyznę leżącego twarzą do ziemi. Nad nim kuca pracownik ochrony.
- On charczy, ledwo oddycha. Zabieraj to kolano! - domaga się jeden z mężczyzn i podchodzi do interweniującego ochroniarza. Drugi dopytuje, dlaczego leżący mężczyzna ma "zmasakrowaną twarz". Padają wulgaryzmy. Na nagraniu po chwili słychać m.in. "zabieraj kolano faszysto, raz!".
Po chwili do rozmowy włącza się inny pracownik ochrony, który zaczyna tłumaczyć, że "trwa interwencja". - Jak macie problem, to możecie zgłosić to na policję - mówi ochroniarz. - Idźcie do lokalu i zapytajcie co on wyprawiał - dodaje.
Od epitetów do szarpaniny
Po chwili widać cięcie w nagraniu. Nie wiadomo co zostało wycięte i ile czasu minęło. Na nagraniu widzimy, jak jeden z interweniujących wcześniej mężczyzn wykrzykuje "wstawaj łysolu!". Po chwili dochodzi do szamotaniny z udziałem ochroniarzy. Na nagraniu nie widać, który z uczestników zajścia zaatakował jako pierwszy. Po kilku chwilach ochroniarze obezwładnili osoby, które brały udział we wcześniejszych pyskówkach. Na tym nagranie się urywa.
Sierż. szt. Anna Jaworska-Wojnicz z kaliskiej policji opowiada, że po chwili na miejsce przyjechali policjanci. Zostali wezwani przez pracowników ochrony.
- Zgłoszenie dotyczyło mężczyzny, który miał awanturować się w lokalu w centrum Kalisza - wyjaśnia policjantka.
Mężczyźni, którzy wcześniej mieli poważne wątpliwości co do sposobu działania ochroniarzy, nie przekazali ich funkcjonariuszom.
- Żaden z uczestników tego zajścia nie miał wtedy żadnych zażaleń i skarg na zachowanie którejkolwiek ze stron, niczego nie oczekiwał od patrolu policji - wyjaśnia Jaworska-Wojnicz.
"Złamali mi nogę"
O tym, że ochroniarze mogli złamać prawo, policja została poinformowana dopiero po kilkunastu godzinach.
Jeden z uczestników zajścia tłumaczy dziennikarzom "Faktów Kaliskich", że po powrocie do domu zaczęła go bardzo boleć noga. Zadzwonił po pogotowie a w szpitalu dowiedział się, że kończyna jest złamana w kostce. - Noga została usztywniona, a pacjent wrócił do domu. Trudno jednak jednoznacznie stwierdzić, w jakich okolicznościach doszło do kontuzji - wyjaśnia w rozmowie z tvn24.pl Paweł Gawroński, rzecznik kaliskiego szpitala.
Po zgłoszeniu ze strony poszkodowanego, policja wszczęła czynności sprawdzające.
- Prowadzimy je pod nadzorem prokuratury, wyjaśniamy, czy doszło do lekkiego lub średniego naruszenia czynności narządów ciała - tłumaczy Sierż. szt. Anna Jaworska-Wojnicz, która kwituje, że „za wcześnie jest na mówienie o jakichkolwiek wnioskach”.
Sprawa niejednoznaczna?
Redakcji tvn24.pl nie udało się skontaktować z przedstawicielami firmy, która zatrudnia ochroniarzy widocznych na opublikowanym nagraniu.
W rozmowie z "Faktami Kaliskimi" przedstawiciel firmy tłumaczy, że pracownicy zachowali się zgodnie z prawem i stosownie do sytuacji. I chociaż na nagraniu widać, że zatrzymana osoba jest pijana i ma kajdanki to - zdaniem przedstawiciela firmy ochroniarskiej - dalej stanowił zagrożenie.
- Zaznaczam, że nie były stosowane żadne chwyty, które mogłyby uszkodzić ciało tego pana. Był tylko zmuszony masą naszego pracownika do tego, żeby nie reagować agresywnie - cytują pracodawcę ochroniarzy dziennikarze lokalnego portalu.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź, Fakty Kaliskie
Źródło zdjęcia głównego: Fakty Kaliskie