Sąd Okręgowy w Łodzi wystąpił do Sądu Najwyższego z wnioskiem o wskazanie innego sądu, który rozpatrzy sprawę aresztowania notariusz z Aleksandrowa Łódzkiego - dowiedzieli się dziennikarze Superwizjera TVN. Izabela A. podejrzana jest o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, która wyłudzała mieszkania.
Wniosek łódzkiego sądu jest związany z faktem, że podejrzana przez wiele lat pracowała w miejscowym sądzie okręgowym. Co więcej, jej mąż dalej orzeka w V wydziale karnym odwoławczym, do którego miałaby trafić sprawa notariuszki z zarzutami.
Kobieta usłyszała w listopadzie 12 zarzutów. Jest podejrzana m.in. o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, która miała na celu dokonywanie oszustwa przy transakcjach sprzedaży mieszkań. Grozi jej 12 lat więzienia.
- Według naszych ustaleń, notariusz pomogła w popełnieniu dziewięciu przestępstw. Wartość oszustw przekracza 867 tys. złotych - informuje rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania.
Oszukiwali starszych i schorowanych
Prokuratorzy poinformowali, że Izabela A. współpracowała z przestępcami, którzy przychodzili do starszych, zniedołężniałych osób i oferowali pomoc. Mieli obiecywać, że pomogą spłacić długi i znaleźć inne, tańsze mieszkanie. Poszkodowani podpisywali pełnomocnictwa, w których zgadzali się na to, żeby domniemani oszuści dysponowali mieszkaniem. Grupa miała sprzedawać lokale, pozostawiając poszkodowanych z niczym.
Według ustaleń prokuratorów, to właśnie przed prawniczką spisywane były akty notarialne dotyczące sprzedaży mieszkań należących do poszczególnych pokrzywdzonych oraz wystawiane pełnomocnictwa do ich sprzedaży.
We wrześniu CBŚ zatrzymało osiem innych osób, które miały uczestniczyć w grupie przestępczej wyłudzającej mieszkania. Wśród nich jest jest 26-letnia Sandra M. i jej ojciec, 48-letni Grzegorz M. To oni mieli stanowić ścisłe kierownictwo grupy.
Sprawę działalności grupy nagłośnili w marcu reporterzy śledczy "Superwizjera" TVN.
"Nie mam sobie nic do zarzucenia"
Z kobietą reporterzy "Superwizjera" rozmawiali na początku roku. Notariuszka tłumaczyła, że "nie ma sobie nic do zarzucenia", ale nie zgodziła się na pokazywanie twarzy w reportażu.
- Nie dochodzi do czynności, jeżeli dana osoba jest chora albo nieświadoma tego, co oznacza jej decyzja. Na mnie ciąży taki obowiązek, przecież akt notarialny nie posługuje się językiem powszechnym, tylko prawniczym, który może być niezrozumiały - tłumaczyła.
Więcej materiałów na stronie magazynu Superwizjer.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie naKontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: Superwizjer TVN
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer