W zeszły piątek w Łodzi doszło do dramatycznego wypadku: w samochód, w którym jechała czteroosobowa rodzina, uderzyła ciężarówka. Zginęły trzy osoby, w tym dwoje dzieci. Już pół roku temu poprawy bezpieczeństwa na rondzie, na którym doszło do tragedii domagała się prokuratura. Urzędnicy odpowiedzieli, że nie mają na to pieniędzy. Dodatkowe oznakowanie jednak się pojawiło - tuż po tragedii.
11-letnia Nikola, jej o 2 lata starsza siostrzyczka Oliwia oraz ich 36-letni przyszywany ojciec zginęli w miniony piątek. Wypadek na Rondzie Sybiraków w Łodzi przeżyła tylko 30-letnia matka dziewczynek, kobieta ciągle jest w szpitalu.
O tym szokującym wypadku pisaliśmy tuż po tragedii, wtedy jednak nie wiedzieliśmy, że urzędnicy nie reagowali na apele o poprawę bezpieczeństwa w tym miejscu.
Portal tvn24.pl dotarł do dokumentu, z którego wynika, że do Zarządu Dróg i Transportu ponad pół roku przed tragedią docierały informacje, że oznakowanie trzeba poprawić.
"Zachodzi konieczność podjęcia działań co do zmiany organizacji ruchu (...) które wpłynęłoby na poprawę bezpieczeństwa ruchu drogowego" - pisała do miejskich urzędników prokurator, zajmująca się jednym z wypadków, do którego doszło w tym miejscu w ubiegłym roku.
Bez pieniędzy, bez możliwości
Prokurator zdecydowała się skontaktować z urzędnikami, bo w ciągu trzech lat doszło tu do 49 wypadków i 80 kolizji. Zginęła jedna osoba, 69 zostało rannych.
Prokuratorskie pismo niczego nie zmieniło; dodatkowe linie ostrzegające kierowców o tym, kto ma na rondzie pierwszeństwo pojawiły się dopiero po piątkowym wypadku. Dlaczego?
Zarząd Dróg i Transportu odpisał do prokuratury po dwóch miesiącach. W piśmie, do którego udało nam się dotrzeć, czytam m.in., że nie ma możliwości wykonania przebudowy Ronda Sybiraków "z uwagi na ograniczone środki finansowe".
Urzędnicy zapowiedzieli, że w 2015 roku postarają się wykonać dokumentację budowy sygnalizacji świetlnej na rondzie. Zmiany miały się pojawić w przyszłym roku, o ile zgodzą się na to radni.
Nie doszłoby do tragedii?
Wciąż trwa dochodzenie, które ma ustalić, dlaczego doszło do piątkowego wypadku. Najprawdopodobniej 36-letni kierowca źle odczytał znaki na rondzie i wymusił pierwszeństwo nad prawidłowo jadącą ciężarówką. Osobowy opel został z dużą siłą uderzony w lewy bok. Kierowca i 11-latka zginęli na miejscu, 9-latka zmarła w szpitalu.
Kierowcy, z którymi rozmawialiśmy, podkreślali, że Rondo Sybiraków to jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc w Łodzi.
Po piątkowej tragedii na rondzie zmieniły się dwie rzeczy. Tuż obok miejsca, gdzie doszło do wypadku pojawiły się znicze, a w miejscach, gdzie kierowcy zbliżają się do ronda namalowano czerwone, wypukłe pasy. Po to, żeby nikt nie miał wątpliwości, że trzeba ustąpić pierwszeństwa tym, którzy są już na rondzie.
Niestety, nie dowiemy się już, czy dzięki tym pasom nie doszłoby do piątkowego wypadku.
Będą zmiany
Piotr Grabowski z biura prasowego ZDiT zapewnia, że pojawienie się dodatkowego oznakowania na Rondzie Sybiraków nie jest związane z tragedią.
- Przetarg na wymalowanie pasów rozpisaliśmy kilka tygodni temu - tłumaczy w rozmowie z tvn24.pl.
Tymczasem Grzegorz Nita, dyrektor ZDiT (który podpisał się pod dokumentem wysłanym do prokuratury) w wywiadzie dla Radia Łódź twierdzi, że na rondzie jest "dobra widoczność".
- Oznakowanie jest bardzo dobre, rondo jest rozległe. Wystarczy (do uniknięcia wypadku - red.) tylko uwaga - podkreśla.
Nita przypomina, że Rondo Sybiraków jest częścią alternatywnej arterii dla przebudowywanej trasy WZ.
- Nie możemy sobie pozwolić na żadne prace kosmetyczne. Jeżeli chcemy zmian, to musimy zdecydować się na gruntowną przebudowę ronda, albo zainstalowanie świateł w tym miejscu - podkreśla urzędnik i dodaje, że wszelkie działania będą możliwe w przyszłym roku.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/ec / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź