Nie przebadali go, bo był weekend? Są zarzuty dla lekarzy

Kontrole w placówce rozpoczął NFZ
Kontrole w placówce rozpoczął NFZ
Źródło: TVN24 Łódź

Mirosław Blejzyk miał tętniaka aorty. Trafił do szpitala im. Jonschera w Łodzi. O tym, w jak złym jest stanie lekarze dowiedzieli się dopiero podczas operacji. Wcześniej nie wykonano mu badania USG i tomografem komputerowym. Z tego powodu dwóch lekarzy usłyszało właśnie prokuratorskie zarzuty.

Tę dramatyczną historię opisywaliśmy na portalu tvn24.pl wielokrotnie. 57-letni pacjent z Łodzi trafił w 2 maja 2014 roku do szpitala im. Jonschera.

Pracownicy odbierali wtedy dzień wolny za święto 3 maja, które przypadało w sobotę. To - zdaniem rodziny - zadecydowało, że pacjent nie został poddany badaniom, które mogłyby pomóc w ustaleniu tego, co mu dolega. Pracownicy szpitala nie przebadali go ani tomografem komputerowym ani dopplerowskim USG. Po blisko dwóch latach śledztwa prokuratorzy stwierdzili, że lekarze mogli dopuścić się przestępstwa.

- Lekarze z izby przyjęć i oddziału na który trafił pacjent są podejrzani o przestępstwo polegające na narażenie zdrowia i życia 57-latka - mówi tvn24.pl Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.

Medykom może grozić od pięciu lat więzienia.

Mógł przeżyć?

Nasz rozmówca podkreśla, że medycy "nie dochowali wymogów należytej staranności adekwatnej do aktualnej wiedzy medycznej".

- Nie przeprowadzono wszystkich niezbędnych badań, w celu prawidłowej diagnostyki Nie przeprowadzono wszystkich niezbędnych badań, w celu prawidłowej diagnostyki choroby pokrzywdzonego. Mimo to, przystąpiono do operacji - dodaje prokurator.

Tomograf tylko od poniedziałku do piątku?

Tomograf tylko od poniedziałku do piątku?

Według biegłych, których o zdanie poprosili prokuratorzy, przeprowadzenie wymaganych badań, zwłaszcza USG i CT jamy brzusznej, umożliwiłoby postawienie prawidłowego rozpoznania, które skutkować powinno przewiezieniem pacjenta do placówki specjalistycznej.

Sprawie śmierci Mirosława Blejzyka przyglądał się ówczesny wojewódzki konsultant ds. radiologii, prof. Ludomir Stefańczyk.

- Ten człowiek miał szanse na przeżycie. Niestety, nie skorzystano z metod dokładnego sprawdzenia co się z nim dzieje, przed przystąpieniem do operacji. Szanse na życie mu po prostu odebrano - komentuje w rozmowie z tvn24.pl.

"Dyrektorski zakaz”

Portal tvn24.pl w zeszłym roku dotarł do dokumentu, z którego wynika, że pacjent nie został przebadany, bo "zabraniał tego dyrektor" szpitala im. Jonschera. Chodzi o notatkę sporządzoną przez lekarza ze szpitala im. Kopernika, gdzie miał zostać przewieziony ciężko chory łodzianin.

Jak czytamy w notatce służbowej, pod którą podpisał się lekarz z oddziału chirurgii naczyniowej w szpitalu Kopernika, medycy ze szpitala Jonschera poprosili o przejęcie pacjenta 2 maja, około godz. 16.

Autor dokumentu relacjonuje, że jedna z lekarek szpitala im. Jonschera poinformowała go o pacjencie "z bólami brzucha, u którego stwierdzono krwiaka". Pacjent miał być w "stabilnym stanie", i wydolny krążeniowo.

Lekarz ze szpitala im. Kopernika zapytał o przedstawienie wyników badań obrazowych pacjenta. Chciał w ten sposób przygotować swoją placówkę do operacji. Otrzymał jednak informację, że chorego przebadano tylko za pomocą RTG. Innych badań obrazowych nie przeprowadzono. Dlaczego?

"Pani doktor kilkukrotnie stwierdziła i potwierdzała, iż ma wydany przez dyrektora tamtejszej placówki zakaz wykonywania badań tomograficznych innych, niż tomografia komputerowa głowy" - informuje autor dokumentu, który stanowi materiał dowodowy w prowadzonym obecnie śledztwie.

Lekarz ze szpitala im. Kopernika informuje też o swoim "zaskoczeniu" praktykami w placówce im. Jonschera.

Treść notatki sporządzonej przez łódzkiego lekarza pokrywa się z wypowiedziami utrwalonymi na nagraniu z ukrytej kamery, które ujawniliśmy na tvn24.pl tuż po tragedii.

Na filmie (przekazanym nam przez rodzinę zmarłego) widoczna jest osoba w białym kitlu. Jest pytana przez bliskich zmarłego mężczyzny, dlaczego pacjent nie został poddany badaniu USG, ani nie przebadano go tomografem komputerowym.

- Organizacja pracy w tym szpitalu jest taka, że w wolne dni od pracy takich badań nie można wykonywać - odpowiada rozmówczyni. Według rodziny, to lekarka ze szpitala im. Jonschera.

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl

Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź

Czytaj także: