- Zadzwoniła do nas kobieta i poinformowała, że słyszała niedawno skomlenie psa na terenie opuszczonego terenu przy ul. Wieniawskiego - mówi tvn24.pl Łukasz Berliński, dowódca "Animal Patrolu".
Funkcjonariusze przyjechali na miejsce i... początkowo niczego nie znaleźli. Ale się nie poddali.
- Zgłaszająca mówiła, że wcześniej w tych okolicach kręcił się czarny, średniej wielkości pies - wyjaśnia Berliński.
Co z nim się stało? Strażnicy zaczęli sprawdzać studzienki.
- Były niezabezpieczone, najprawdopodobniej złomiarze zabrali wcześniej włazy - dodaje strażnik.
"Dziękuję"
Strażnicy nie pomylili się - w głębokiej na cztery metry studzience znaleźli wystraszone zwierzę.
- Na dół zszedł nasz funkcjonariusz, Marcin Kendziorski. Wydawało się, że akcja szybko się zakończy - mówi Łukasz Berliński.
Na dole okazało się, że pies próbował wcisnąć się w jedną z rur odpływowych, które były na dnie studzienki. Funkcjonariusz musiał najpierw uspokoić psa, zanim mógł go uwolnić.
- Po godzinie pies się uspokoił i można go było wydobyć na powierzchnię - opowiadają strażnicy.
Zwierzę trafiło do łódzkiego schroniska.
- Już w schronisku zwierzę nagle usiadło i podało łapę jednemu z funkcjonariuszy. Myślę, że to było takie "dziękuję" w jego języku - uśmiecha się Łukasz Berliński.
Autor: bż//ec / Źródło: TVN24 Łódź