Opłata za postój? Tak, ale tylko tam, gdzie jest to dobrze oznakowane - stwierdził Naczelny Sąd Administracyjny. I zawrzało. Jedni się cieszą i mówią o końcu "drogowego terroru"; inni pukają się w czoło i mówią, że chaos na drogach dopiero się zacznie.
Jakub Wujkowski z Łodzi ma w domu plik nieopłaconych mandatów. Miasto żąda od niego, żeby zapłacił ponad półtora tysiąca złotych za postój w strefie płatnego parkowania bez wykupienia biletu.
Mogę stać za darmo
Mężczyzna niewzruszony kolejnymi wezwaniami do zapłaty w 2014 roku z premedytacją parkował w strefie płatnego parkowania. Swój pojazd zostawiał przy ul. Kościuszki - gdzie był wyznaczony parking, ale w jego pobliżu nie było informacji o tym, że za postój trzeba zapłacić.
- Brak tej informacji oznaczał tyle, że mogę stać za darmo. Nękanie mnie wezwaniami do zapłaty było więc bezprawne - tłumaczy w rozmowie z tvn24.pl.
Jego interpretacja przepisów do niedawna budziła uśmiech politowania urzędników. Wojciech Kubik, ówczesny rzecznik Zarządu Dróg i Transportu podkreślał, że łodzianin nie rozumie idei strefy płatnego parkowania.
- Mężczyzna zostawiał pojazd w strefie, w której za postój na drodze publicznej trzeba zapłacić. Niezależnie od tego, czy znaki o tym przypominają, czy też nie - mówił Kubik.
Minęły trzy lata. Dziś urzędnik pewnie nie byłby już taki pewny siebie. Bo Naczelny Sąd Administracyjny orzekł właśnie, że rację w tym sporze ma kierowca z Łodzi. I setki innych w całej Polsce, którzy wykłócali się z gminami w podobnych sprawach.
- Opłata za postój może być pobierana tylko w miejscach, które są odpowiednio oznakowane. Za parkowanie w miejscu nieoznaczonym nie trzeba płacić - tłumaczy Zastępca Przewodniczącego Wydziału Informacji Sądowej NSA Sylwester Marciniak.
Należy się kara
Taka interpretacja przepisów ucieszyła nie tylko Jakuba Wujkowskiego. Cieszyć się może też Grzegorz Gruc. On także świadomie zatrzymywał swój samochód w strefie płatnego parkowania i nie płacił - tyle, że w Szczecinie.
Dlaczego? Bo stawał swoim samochodem tam, gdzie nie było odpowiedniego oznakowania - czyli znaków pionowych i poziomych informujących o tym, że w danym miejscu za postój trzeba wykupić bilet w parkometrze.
Jego opór również nie spotkał się ze zrozumieniem urzędników.
- W zeszłym roku zabezpieczono środki na moim koncie z tytułu wykonawczego nieopłaconych postojów - opowiada Gruca.
Mężczyzna odwołał się od tej decyzji do Samorządowego Kolegium Odwoławczego (które przyznało rację magistratowi) a potem do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego (który nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy).
Urzędnicy jeszcze raz przeanalizowali stanowisko pana Grzegorza i znowu uznali, że należy mu się kara. Kierowca poszedł więc znowu do SKO. Obecnie czeka na jego decyzję. Uchwała NSA pozwala mu ze spokojem patrzeć w przyszłość. Bo - jak tłumaczy Sylwester Marciniak z NSA - uchwały Najwyższego Sądu Administracyjnego są wiążące dla wszystkich sądów administracyjnych.
Magistrat gra na czas
Jednoznaczna opinia NSA może powodować ból głowy u urzędników. Bo muszą oni na nowo zająć się miejscami parkingowymi. W Łodzi jest ich około pięciu tysięcy.
- Około 80 proc. miejsc parkingowych na ulicach jest wyznaczonych - mówi Tomasz Andrzejewski, obecny rzecznik Zarządu Dróg i Transportu w Łodzi.
Ale pozostałe 20 procent już nie. A to oznacza tyle, że za postój na tysiącu płatnych dotąd miejsc stawać można za darmo. Co z tym fantem zrobi magistrat? Na razie gra na czas.
- Miejscom, które mogą obecnie budzić wątpliwości przyjrzymy się po dokładnym przeanalizowaniu decyzji NSA - ucina Andrzejewski.
Będą dochodzić swoich praw
A po przeanalizowaniu trzeba będzie - jak tłumaczy Łukasz Kosiedowski z biura Rzecznika Praw Obywatelskich - najpewniej zmienić lokalne uchwały regulujące kiedy i w jakich okolicznościach można wystawiać mandat za brak biletu z parkometru. Ale to nie jedyne zmartwienie urzędników.
- Biorąc pod uwagę rosnącą świadomość prawną naszego społeczeństwa, można się spodziewać, że osoby niesłusznie ukarane za postój w miejscu nieoznaczonym będą dochodzić swoich praw. Mają do tego odpowiednie narzędzia - mówi Kosiedowski.
Pierwsze wnioski o zwroty pieniędzy za niesłusznie wystawione mandaty już zostały wysłane. Trafiły między innymi do Zarządu Dróg Miejskich w Poznaniu. Tutaj też jeszcze nie wiedzą, jak sobie z tą sprawą poradzić. Na razie starają się nie potęgować problemu.
- Od kilku dni nasi pracownicy w strefach płatnego parkowania nie karzą już za brak biletu w miejscach, które nie były oznakowane - zapewnia Agata Kaniewska z Zarządu Dróg Miejskich w Poznaniu.
"Szkodliwe nieporozumienie"
Hubert Barański z fundacji Fenomen Normalne Miasto o decyzji NSA mówi wprost: "szkodliwe nieporozumienie". Jego zdaniem efekty ich uchwały będą szkodliwe i długofalowe. W podobnym tonie wypowiadają się zresztą też przedstawiciele innych organizacji promujących zrównoważony rozwój miast.
Dlaczego?
- To, co zrobił Naczelny Sąd Administracyjny to książkowy wręcz przykład tego, co to znaczy brak zrozumienia ducha prawa - odpowiada Barański.
Tłumaczy, że strefy płatnego parkowania powstały właśnie po to, żeby miasta nie musiały być "udekorowane" setkami znaków i linii wyznaczających miejsca do postoju.
- Założenia były słuszne. Gminy wskazywały fragment miasta, za postój w którym należy zapłacić. Chodziło o to, żeby zmotywować kierowców, aby szybko zwalniali zajęte miejsce - zaznacza rozmówca tvn24.pl.
Tymczasem - w jego opinii - decyzja NSA stała się ukłonem w stronę ludzi szukających dziur w systemie.
- Jest w Polsce mnóstwo ludzi, którzy nie chcą przyjąć do wiadomości, że jakieś rozwiązanie ma określony cel korzystny dla ogółu. Wolą bawić się w cwaniaków i szukać luk prawnych. Z powodu takich ludzi prawo w Polsce musi być uszczegóławiane do granic absurdu - komentuje.
Zobacz materiał "Faktów TVN" na ten temat:
Autor: bż/pm / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź