Konwojent był geniuszem. Na szczęście działał w grupie. I to ona go zawiodła - mówił prokurator Łukasz Biela w swojej mowie końcowej w sprawie "skoku stulecia". W 2015 roku fałszywy konwojent ukradł blisko 8 mln złotych. Większości tej kwoty nie udało się odzyskać.
- Nie byłoby "skoku stulecia", gdyby nie wrodzony talent Krzysztofa W. Jest perfekcjonistą, którego cechy pozwalały wykonywać kolejne kroczki do celu - mówił w piątek prokurator.
- Konwojent był geniuszem. Na szczęście działał w grupie. I to ona go zawiodła - podkreślił Biela.
W grupie, która przygotowywała skok były jeszcze trzy osoby - wciąż poszukiwany listem gończym Grzegorz Łuczak, Marek K. i Adam K. Ten ostatni może - jak poinformował kilka miesięcy temu sąd - usłyszeć wyrok za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą.
Wyrok w tej sprawie zapadnie 14 lipca.
"Bez przywódców"
Prokurator Biela stwierdził, że oskarżony Krzysztof W. (fałszywy konwojent) został wystawiony na "najcięższą próbę".
- Mimo tego, jak wymagającą rolę mu powierzono, udało mu się ją w pełni zrealizować - podkreślał.
Zaznaczył, że jego partnerzy byli dobrze zorganizowani.
- Wszystko było misternie zaplanowane. Podział na role był widoczny, ale przywództwa nie było, bo nie musiało go być - mówił przed sądem (śledczy nikogo nie oskarżyli o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą - red.)
Dodał, że skok, do którego doszło w lipcu 2015 roku będzie "przykładem do podręczników akademickich".
Od trzech do dziewięciu lat
Prokurator Biela wyjaśnił, że zagadkę "superskoku" udało się rozwiązać dzięki trzem elementom. Pierwszym był poważny błąd Adama K., który polecił wpłatę części łupu swojej żonie i teściowi.
Drugim elementem były wyjaśnienia Adama K. i w końcu wyjaśnienia Dariusza D., który został wynajęty do przerzucania worków z pieniędzmi.
- Wnoszę o nadzwyczajne złagodzenie kary dla tych dwóch oskarżonych. Gdyby nie ich współpraca z organami ścigania, sprawcy mogliby nie odpowiedzieć za tę spektakularną kradzież.
Prokurator zażądał kary 9 lat więzienia dla fałszywego konwojenta. Oprócz tego Krzysztof W. miałby solidarnie z innymi oskarżonymi solidarnie naprawić szkody i zapłacić 25 tys. złotych grzywny. Marek K. miałby spędzić - według żądania prokuratora - 8 lat za kratkami.
Adam K. miałby być w więzieniu przez rok. Oprócz tego ma pokryć koszty postępowania sądowego. Dariusz D. miałby dostać wyrok w zawieszeniu i zapłacić 25 tys. złotych grzywny.
Żona i teść Adama K. mieliby dostać wyrok roku więzienia warunkowo zawieszonego na trzy lata. Oprócz tego prokurator Biela żąda, aby Agnieszka K. zapłaciła 5 tys. złotych grzywny. Jej ojciec miałby zapłacić 1,5 tys. złotych.
"Chciał się wycofać"
Dwaj obrońcy Adama K. (tego, który może odpowiadać za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą) podkreślali, że bez niego nie byłoby procesu. Przyłączyli się w tym zakresie do argumentacji prokuratora.
Mecenas broniący Marka K. zaznaczał, że jego klient przedstawił "najpełniejszą wersję tego, co się wydarzyło". Dlatego też - według obrońcy - powinien liczyć na nadzwyczajne złagodzenia kary.
Mecenas Marcin Olejnik (broniący fałszywego konwojenta) argumentował, że Krzysztof W. przystąpił do planu, będąc w bardzo trudnej sytuacji życiowej. Potem chciał - jak przekonywał mecenas - dwukrotnie się wycofać z udziału w przestępstwie, ale autorzy pomysłu mieli grozić jemu, i jego bliskim. W swojej mowie końcowej wypomniał prokuraturze "liczne zaniechania na etapie postępowania przygotowawczego", które miały przenieść się na proces.
- Wnoszę o o wymierzenie kary w dolnych granicach ustawowego zagrożenia - skończył mec. Olejnik.
Oskarżony Dariusz D. (w czasie procesu nie miał obrońcy) przeprosił za popełnione przestępstwo i zapewnił, że "bardzo tego żałuje".
Superskok
Krzysztof W. był kierowcą, który 10 lipca odjechał bankowozem spod banku w Swarzędzu. Na potrzeby skoku przytył, zgolił włosy i zapuścił brodę. Został zatrudniony na podstawie fałszywych dokumentów jako Mirosław Duda.
10 lipca 2015 w kierowanym przez niego samochodzie było ponad 8 mln złotych. Spod banku w Swarzędzu pojechał na leśny parking, gdzie gotówka została przeładowana do samochodów osobowych. Potem sprawcy wytarli pojazd chlorem (żeby nie zostawiać śladów) i go porzucili.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź