Miał być mandat, był "telefon do przyjaciela". Komendant ma kłopoty

Komendant stracił premię, interesuje się nim prokuratura
Magistrat: komendant został ukarany
Źródło: TVN24 Łódź

Nie jest osobą niepełnosprawną, ale postawiła samochód na wyznaczonym dla nich miejscu. 60-letnia urzędniczka nie przyjęła mandatu i sprawa miała trafić do sądu. "Uratował ją" telefon do komendanta Staży Miejskiej w Łodzi. Po kilku miesiącach zdarzenie wyszło na jaw. I wywołało niemałe zamieszanie.

Wszystko zaczęło się 22 lutego tego roku. Według "Dziennika Łódzkiego", dyżurny straży miejskiej dostał informację o tym, że samochód bez zezwolenia zajmuje miejsce parkingowe zarezerwowane dla inwalidów. Niedługo potem na miejscu byli już strażnicy i wezwany przez nich holownik. Samochód był już przygotowany do transportu, kiedy pojawiła się jego właścicielka.

- Była to 60-letnia urzędniczka Zarządu Dróg i Transportu. Zareagowała oburzeniem na działania strażników - opowiada Jarosław Kosmatka, dziennikarz "DŁ".

Według jego informacji, strażnicy chcieli jej wręczyć mandat - w wysokości 500 złotych. Kobieta miała dostać też pięć punktów karnych. Urzędniczka się nie zgodziła, więc zajście miało mieć swój finał w sądzie.

Tak się jednak nie stało, bo do akcji wkroczyć miał komendant Straży Miejskiej w Łodzi Zbigniew Kuleta.

- W jednostce sugerowano nam w sposób jednoznaczny, że mamy nie kierować sprawy do sądu, bo musimy dobrze żyć z urzędnikami - mówi anonimowo strażnik miejski na łamach "Dziennika Łódzkiego".

Będzie kara

Straż miejska podlega łódzkiemu magistratowi. Urzędnicy o zdarzeniu dowiedzieli się od lokalnych dziennikarzy.

- Niestety, przytoczona historia okazała się prawdziwa. Dlatego też pani prezydent zdecydowała się wyciągnąć konsekwencje w stosunku do pana komendanta i urzędniczki, której sprawa dotyczy - opowiada Łukasz Goss z łódzkiego magistratu.

Wyjaśnia, że komendant Kuleta został ukarany naganą i pozbawiony 6-miesięcznej premii.

- Komendant otrzymywał miesięcznie około tysiąca złotych premii. Tym samym straci około sześciu tysięcy złotych - wylicza Goss.

Dodaje, że identyczne konsekwencje spotkają też urzędniczkę. Ale na tym mogą nie skończyć się jej i komendanta problemy. Zdarzeniem zainteresowała się bowiem prokuratura.

- Prokuratura śródmiejska wszczęła czynności sprawdzające w tej sprawie. Będą one prowadzone pod kątem przekroczenia uprawnień w celu uzyskania korzyści majątkowej - wyjaśnia Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.

Równi i równiejsi

Poprosiliśmy o komentarz komendanta Zbigniewa Kuletę. Wciąż czekamy na rozmowę. Wcześniej - w czasie rozmowy z reporterami Radia Łódź - przyznał on się do winy.

- To jest sporadyczna sytuacja, która miała miejsce kilka miesięcy temu. Poprosiłem, aby strażnicy porozmawiali jeszcze raz z prowadzącą - wyjaśnił.

Dodał, że konsekwencje są dla niego "przykre". Stwierdził, że zasłużył na karę i ją przyjmuje.

Autor: bż//ec/jb / Źródło: TVN24 Łódź, Dziennik Łódzki

Czytaj także: