- Dzikimi zwierzętami opiekują się ludzie z przypadku, ściągnięci z pośredniaka. Zwierzęta są zaniedbane, wystraszone i nierozumiane - taki obraz łódzkiego zoo maluje były pracownik ogrodu na swoim blogu. Władze zoo odpowiadają, że zarzuty są "skrajnie niesprawiedliwe".
Wpis, który może zszokować miłośników zwierząt pojawił się na blogu Macieja Bielaka (sam siebie określa "animalusem" - człowiekiem, który na zwierzęta patrzy "oczami freaka").
Bulwersujące praktyki?
Mężczyzna w swoim wpisie opowiada o tym, co miał widzieć podczas rocznej współpracy z łódzkim ogrodem zoologicznym. Bielak pisze, że łódzkie zoo "to siedlisko absurdów, w którym głównym poszkodowanym są zwierzęta".
Na blogu czytamy m.in., że w ogrodzie pracują osoby nieprzygotowane ("pracujące z przypadku, zwerbowane w pośredniaku"), które nie mają wystarczającej wiedzy ani serca do pracy nad dzikimi zwierzętami. Bloger opowiada o skandalicznych sytuacjach, których miał być świadkiem: przymykania oczu na umierające, młode surykatki czy historię lwa, który był dla zabawy drażniony, bo jego opiekun miał mówić, że "fajnie się wku*wia". Opowiada też o tym, że " jak chciano się pozbyć kogoś niewygodnego (z pracy - red.), to w losowy dzień szło się do niego z alkomatem. Bo pili tam wszyscy. Opiekunowie śmiertelnie groźnych drapieżników".
Autor wpisu nie przedstawia żadnych dowodów na prawdziwość przytaczanych historii. Dlaczego?
- Mam tysiące zdjęć z ogrodu. Skupiałem się na pracy, a nie na kompletowaniu materiału dowodowego - mówi w rozmowie z tvn24.pl autor kontrowersyjnego wpisu.
I dodaje, że wpis nie miał "na celu uderzenie w instytucję, tylko otwarcie oczu na pewne niedopuszczalne praktyki".
Zoo nie czuje się winne
Łódzki ogród zoologiczny w odpowiedzi na wpis Bielaka zwołał konferencję prasową, na której odniósł się do stawianych zarzutów.
- Nie mamy nic do ukrycia. Żaden ze stawianych nam zarzutów nie jest prawdziwy - mówi tvn24.pl Magdalena Janiszewska, naczelnik łódzkiego ogrodu.
Janiszewska tłumaczy, że bloger co prawda spędził w łódzkim ogrodzie około roku, ale przez 10 miesięcy miał pracować jako wolontariusz w części dydaktycznej. Potem został zatrudniony na dwa miesiące przy drapieżnikach.
- Wtedy zaczęły się problemy. Pan Maciej ignorował nagminne zasady BHP, kwestionował wiele decyzji przełożonych. Mamy wrażenie, że poniedziałkowy wpis może być odpowiedzią na to, że nie zaproponowano mu przedłużenia umowy - mówi Janiszewska.
Naczelnik ogrodu dodaje, że "Bielak nie do końca rozumie, na czym polega funkcjonowanie ogrodu zoologicznego".
- Mówimy o młodym, niedoświadczonym mężczyźnie, który nie miał specjalistycznego wykształcenia. Mimo to formułuje on bardzo mocne i krzywdzące tezy - kwituje Magdalena Janiszewska.
Odbijanie argumentów
Jak łódzki ogród odpowiada na konkretne zarzuty przedstawione na blogu? Janiszewska mówi, że w ostatnim czasie żaden z pracowników nie był zatrudniony "z pośredniaka".
- Nie ma studiów, szkół przygotowujących do pracy w ogrodzie. Ludzi werbujemy głównie wśród pasjonatów, którzy pomagają w ramach wolontariatu. Potem szkolą się oni pod okiem starszych opiekunów czy naczelników działów, którzy są specjalistami w swojej dziedzinie - wyjaśnia Janiszewska.
Czy pracownicy piją alkohol w czasie służby?
- To wyjątkowo przykry argument. Co prawda mamy alkomat w pracy, ale nie dlatego, że jest to duży problem. Po prostu dbamy o bezpieczeństwo - mówi naczelnik Janiszewska.
I dodaje, że przykłady przytaczane przez bloggera są "mocno niesprawiedliwe".
- Nie mam wiedzy ani o drażnieniu lwów dla zabawy, ani nie mogę potwierdzić przytaczanej historii o surykatkach. Może zastanawiać, dlaczego tak zjadliwa krytyka spada na nas od człowieka, który nie jest ekspertem do spraw utrzymania dzikich zwierząt - ripostuje Janiszewska.
"W internecie można napisać wszystko"
- To jest trochę tak, że w dobie internetu każdy może napisać wszystko. Potem to trafia na forum publiczne - ocenia Marek Skała, medioznawca.
I podkreśla, żeby do zarzutów stawianych "osobom publicznym czy szanowanym instytucjom" podchodzić ostrożnie.
- Nie mam podstaw, żeby uważać, że argumenty zawarte na blogu byłego pracownika zoo nie są prawdziwe. Nie zmienia to jednak faktu, że tego typu wpisy niepotwierdzone dowodami to najprostsza droga do rozgłosu - podsumowuje.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/kwoj / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: http://animalus.blog.pl/