Co bardziej irytuje niż spóźniający się autobus? Taki, który przyjedzie, ale nie zatrzyma się na przystanku. - Czasami robimy "pusty przejazd", żeby nadrobić spóźnienia. Wszystko przez to, że miasto jest rozkopane i stajemy często w korkach - tłumaczą tvn24.pl kierowcy łódzkich autobusów. Pasażerowie się denerwują i kpią: - Nasz przewoźnik tak pędzi, że nie ma czasu na zabranie pasażerów.
- Jakbym coś takiego zobaczył to chyba.... bym się zdenerwował. Delikatnie mówiąc - mówi nam Janusz Witecki, zmarznięty łodzianin czekający na przystanku pytany o autobusy, które nie zatrzymują się po pasażerów.
Łodzianie rzadko mają okazję widzieć puste autobusy, które ignorują przystanki, a nie są "przejazdami technicznymi". Nie znaczy to jednak, że takie sytuacje się nie zdarzają - po prostu kierowca najczęściej zjeżdża ze swojej trasy i próbuje nadgonić kilkadziesiąt minut jadąc mniej zakorkowanymi ulicami.
"Trzeba łatać dziury"
Jak mówi portalowi tvn24.pl Sebastian Grochala z biura prasowego łódzkiego przedsiębiorstwa komunikacyjnego, do takich "pustych przejazdów" dochodzi kilka razy w tygodniu.
- Pojazdy jeżdżące na liniach prowadzących przez centrum muszą cały czas zmagać się z korkami, bo dużo ulic wciąż jest rozkopanych. Czasami jest tak, że stojący w sznurze aut autobus jest doganiany przez ten, który wyjechał z zajezdni później - tłumaczy Grochala.
Wtedy sytuacja na trasie mocno się komplikuje - w jednym miejscu autobusów jest za dużo, a w innym nie ma ich w ogóle.
- Wtedy decydujemy się na przesunięcie jednego z pojazdów w inne miejsce trasy. Za każdym razem całą akcję koordynuje dyspozytor ruchu - zapewnia Grochala.
Kierowcy kontra pasażerowie
Kierowca wyłączonego z trasy autobusu może wtedy zgasić tablice informujące o tym, po jakiej linii jeździ i zjechać ze swojej trasy. Po drodze nie musi zabierać ludzi z przystanków. Jeżeli jednak podczas takiego "przejazdu-widmo" natknie się na potencjalnych pasażerów - raczej nie może liczyć na wyrozumiałość.
- Oj, ludzie potrafią być niemili. Lepiej nie wspominać co wygadują, kiedy człowiek nie zabierze ich z przystanku - macha ręką Andrzej Topa, kierowca autobusu.
Faktycznie, nerwowość pasażerów rośnie odwrotnie proporcjonalnie do temperatury, która jest na zewnątrz.
- Jak już jedzie, to mógłby się zatrzymać i wziąć zziębniętych ludzi! Ale oni wolą ignorować ludzi i udawać, że mieszczą się w czasie - mówi nam Maciej, który na swój autobus czekał od 20 minut.
- Czepiacie się, nasza komunikacja po prostu pędzi tak, że nie ma czasu na takie bzdury jak zabieranie pasażerów - ironizuje inna osoba spotkana przez nas na przystanku.
"Takie jest prawo"
- Zamiast robić takie drastyczne dla pasażerów akcje chyba byłoby lepiej, żeby kierowcy wcześniej wyjeżdżali w trasę. A czasami jest tak, że spóźniony autobus i tak stoi po kilkadziesiąt minut na krańcówce - podkreśla Klaudyna Kowalewska z Łodzi.
Sebastian Grochala z łódzkiego MPK podkreśla, że prawo pracy gwarantuje wszystkim kierowcom prawo do odpoczynku.
- Pamiętajmy, że za kierownicą siedzą zwykli ludzie, nie roboty. Pasażerowie chętnie wypychaliby w trasę autobusy od razu, ale na to nie pozwalają przepisy - mówi nasz rozmówca.
- Bądźmy dla siebie ludźmi. To wystarczy. Przecież wszyscy widzą, że po tym mieście na razie nie da się normalnie jeździć. Dopóki autobusy nie zaczną latać, to będziemy musieli szukać rozwiązań - uśmiecha się Marek, kierowca MPK od 20 lat.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/i / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź