Zostawiła syna w oknie życia, teraz chce go odzyskać. "Mówiła, że tęskni i nie może bez niego żyć"

Dziecko trafiło do okna życia przy ul. Obywatelskiej w Łodzi
Okno życia przy ulicy Obywatelskiej w Łodzi
Źródło: Google Maps
W Poniedziałek Wielkanocny w oknie życia przy ulicy Obywatelskiej w Łodzi pozostawiony został chłopiec. Ośmiomiesięczne dziecko było w nosidełku, siostry zakonne ochrzciły go z wody i nadały imię Antoni. Po dwóch dniach zgłosiła się matka dziecka, która teraz chce walczyć o jego odzyskanie. Szansa jest, ale nie jest to proste.

Chłopczyk pozostawiony przy ulicy Obywatelskiej już gaworzył. Był schludnie ubrany i z ufnością patrzył na otaczające go osoby. Magdalena Lesiak, dyrektor Archidiecezjalnego Ośrodka Adopcyjnego w Łodzi opowiada, że dziecko - według niej - miało około ośmiu miesięcy. Potem okazało się, że miała rację.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

- Siostry zakonne nadały mu imię Antoni - opowiada. 

Zgodnie z procedurą chłopczyk został przebadany w szpitalu dziecięcym. Od razu ruszyła też procedura, która miała skończyć się adopcją: sąd miał nadać chłopcu nowe dane, wskazać datę i miejsce urodzenia. 

- Zazwyczaj nigdy nie dowiadujemy się, jaka historia stała za dramatem, który doprowadził do oddania dziecka. Idea okna życia jest taka, że można to zrobić anonimowo, bez żadnych tłumaczeń i konsekwencji. To oznacza też, że tożsamość rodziców na zawsze pozostaje tajemnicą. Tym razem jednak było inaczej - mówi nam dyrektor Magdalena Lesiak.

"Nie mogę bez niego żyć”

W środę, 7 kwietnia w łódzkim ośrodku adopcyjnym zadzwonił telefon:

- To ja jestem mamą chłopca z okna życia, myślałam, że tak będzie lepiej, że będzie miał godne życie, którego ja nie mogę mu dać, ale bardzo tęsknię - tak słowa dzwoniącej kobiety pamięta dyrektor Lesiak.

Dziś już wiadomo, że faktycznie dzwoniła matka. Podkreślała, że nie może żyć bez synka i chce, żeby do niej wrócił.

"Do okien życia miały trafiać tylko noworodki. Życie szybko to zweryfikowało".

- Podała dużo szczegółów, o których wiedzieć mogła tylko matka. Podczas spotkania pokazała nam dokumenty: książeczkę zdrowia, akt narodzin - wylicza dyrektorka.

- Kim jest ta kobieta? Dlaczego zdecydowała się na tak radykalny krok? - dopytujemy.

- Zobowiązałam się chronić anonimowość tej kobiety. Mogę jedynie powiedzieć, że doszło w jej życiu do spiętrzenia okoliczności, przez które przestała wierzyć, że da sobie radę z wychowaniem dziecka - odpowiada Magdalena Lesiak.

Nie takie proste

Czy kobieta odzyska syna? To nie jest pewne.

- Prawda jest taka, że gdyby ruszyła procedura adopcyjna, to już nie byłoby na to szans. Ponieważ jednak tak się jeszcze nie stało, sprawa nie jest zamknięta - wskazuje rozmówczyni tvn24.pl.

Magdalena Lesiak tłumaczy, że chłopczyk (do którego opiekunowie już zwracają się po imieniu, które nadała matka) przebywa obecnie w pogotowiu rodzinnym. O jego przyszłości zadecyduje sąd.

- Będzie oceniał sytuację matki i okoliczności, które pchnęły ją do pozostawienia dziecka. Ustali, czy chłopczyk będzie mógł być na nowo powierzony matce - przekazuje Magdalena Lesiak.

Potrzebujesz pomocy? Dzwoń

Dyrektor Archidiecezjalnego Ośrodka Adopcyjnego w Łodzi nie chce oceniać decyzji matki "Antosia". Podkreśla, że za każdą decyzją o oddaniu dziecka stoi dramat.

- Wielu z nich udałoby się uniknąć, gdyby rodzice mogli liczyć na pomoc. Dlatego apeluję - jeżeli rodzice potrzebują pomocy, do dyspozycji jest prowadzony przez całą dobę adopcyjny telefon zaufania - mówi Magdalena Lesiak.

Dzwonić można pod numer 607 161 580.

- Zawsze poznajemy tylko fragment czyjejś historii. A przecież piszą ją pokolenia. Wierzę, że żadna matka, otoczona wsparciem i miłością nie pozostawiłaby swojego dziecka. Czasami jednak życie pisze taki scenariusz, że rodzice nie mają nadziei i po prostu boją się, że nie podołają. Dlatego nigdy nie oceniamy, staramy się zrozumieć - kończy rozmówczyni tvn24.pl.

Czytaj także: